Dean Smith był potrzebny w sztafecie amerykańskiej, by ta mogła się bić o złoto igrzysk olimpijskich w Helsinkach w 1952 roku. W świetnym finałowym biegu z Harrisonem Dillardem (zmarł cztery lata temu), Lindy Remigino (nie żyje od pięciu lat) i Andrew Stanfieldem (zmarł bardzo wcześnie, jeszcze w latach osiemdziesiątych) zespół USA pokonał o dwie dziesiąte sekundy debiutujący na arenach olimpijskich Związek Radziecki. Dalej przybiegły Węgry, Wielka Brytania, Francja i Czechosłowacja. W półfinale Amerykanie z Deanem Smithem na trzeciej zmianie pokonali Polskę ze Zdobysławem Stawczykiem, Zygmuntem Buhlem, Emilem Kiszką i Dominikiem Sucheńskim. Smith był osią tej złotej sztafety amerykańskiej. Swego czasu w biegu rozstawnym przebiegł 100 jardów w 9,4 sekundy, o jedną dziesiątą sekundy mniej niż ówczesny rekord świata. Grał także w futbol amerykański m.in. w Pittsburgh Steelers. Dean Smith - olimpijski kowboj z Teksasu A że pochodził z Teksasu, często nosił kowbojskie buty, kowbojski kapelusz i nic dziwnego, że najpierw z lekkoatletyki i olimpijskiej bieżni trafił do rodeo, a potem jako wybitny ujeżdżacz koni i byków został kaskaderem oraz aktorem, głównie drugoplanowym. Potrafił doskonale jeździć na oklep, był mistrzem upadków z konia i kaskaderskiej jazdy na złamanie karku. W westernie "McLintock" z 1963 roku zasłynął upadkiem z ogromnego, wielopiętrowego wozu, co wydawało się niewykonalne bez uszczerbku na zdrowiu. Gwiazdy Hollywood wkraczają do sportu. A to nie koniec Dean Smith okazał się potrzebny kinu właśnie dlatego, że potrafił robić takie rzeczy. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych występował w większości westernów np. w "Rio Bravo", "El Dorado", "Prawdziwym męstwie", "Sędzim z Teksasu" (tu jako bandyta), "Alamo", "Jesieni Czejenów" i wielu innych. Jego drugim życiem było kino katastroficzne. Jako aktor drugoplanowy wziął np. udział w zagładzie Los Angeles w kultowym i monumentalnym "Trzęsieniu ziemi" z 1974 roku. Pod koniec kariery występował jeszcze chociażby u boku Arnolda Schwarzeneggera w "Jak to się robi w Chicago". Zmarł w sędziwym wieku 91 lat jako ostatni członek złotej sztafety USA. Angielski kibic zakpił z tragedii. Niespotykana kara