Tydzień temu w mityngu Copernicus Cup Weronika Lizakowska przebiegła 1500 metrów w czasie 4:03.72 - zaledwie o 14 setnych gorszym od wiekowego już rekordu kraju Lidii Chojeckiej. A przecież tej byłej znakomitej specjalistce od średnich dystansów zabrała już rekord Polski na stadionie, w trakcie olimpijskiego półfinału w Paryżu. Można więc było oczekiwać, że 26-latka z Remusa Kościerzyna powalczy o ten rekord w mistrzostwach Polski. W sobotę pewnie wygrała, ale w biegu taktycznym, o 10 sekund gorszym od jej aktualnych możliwości. Dlaczego tak się stało? Wyjaśniła to już po fakcie, w rozmowie dla TVP Sport. I zaskoczyła stwierdzeniem, że... chce w niedzielę walczyć o drugie złoto. Tym razem na dystansie 3000 metrów. Halowe mistrzostwa Polski. Drugi złoty medal Weroniki Lizakowskiej. I drugie minimum do Holandii Wcześniej na podobny manewr zdecydował się w męskich zmaganiach Filip Rak. Pokazał swoją wyższość w zmaganiach na 1500 metrów, też nie próbował bić życiówki. Do złota wystarczyło mu 3:49.00, najlepiej finiszował. A dziś na 3000 metrów, kręcąc z wysiłki na końcówce głową, znów był najlepszy. 7:50.96 dało mu złoto, pokonał o ponad trzy sekundy faworyta Kamila Herzyka. U pań podział sił wydawał się trochę inny. Od początku mocne tempo narzuciła Aneta Konieczek. Ona była tu "zającem" dla swojej starszej siostry Alicji, walczącej tu o minimum na halowe mistrzostwa Europy w Apeldoorn - wynoszące 8:48.00. Aneta Konieczek rzeczywiście biegła mocno, ale prowadziła nie tylko siostrę, ale też Weronikę Lizakowską. Przez jakiś czas blisko trzymały się jeszcze Olimpia Breza i Kinga Królik, ale na ostatnich okrążeniach zostały już tylko dwie kandydatki do złota. Lizakowska zachowała więcej sił, Alicja Konieczek "puściła" jednak ryalkę, nie była w stanie już "zespawać" tej przerwy. Obie zaś musiały dublować rywalki, po zewnętrznych torach. Na ostatnim kółku było już jasne, że tylko Lizakowska jest w stanie wypełnić minimum na HME, ale wszystko było tu dość "ciasne". Kręciła głową, jeszcze na ostatnim łuku mijała zdublowane rywalki. Gdy wpadła na metę, zegar pokazał 8:48.03, o trzy setne za wolno. I wtedy przyszła korekta - poprawienie wyniku o... trzy setne. Wypełniła drugie minimum, a przecież z zawodu jest... matematyczką. - Ale nie aptekarką - śmiała się przed kamerą. Konieczek straciła równe pięć sekund - jej 8:53.00 dało srebrny medal, ale nie dało kwalifikacji do Holandii. A brąz dla Kingi Królik - 8:58.02.