Gdyby Anna Wielgosz chciała bezpośrednio awansować do półfinału na 800 metrów, musiałaby pobiec mniej więcej tak, jak niespełna dwa miesiące temu w półfinale w Rzymie. Wtedy pobiła rekord życiowy, to 1:59.07. I wynik, który - patrząc na ten sezon - dawał jej szóste miejsce w stawce ośmiu zawodniczek. Nie ma więc co ukrywać, awans Polki, brązowej medalistki mistrzostw Europy sprzed dwóch lat, byłby sporą niespodzianką. Zasady były proste - tylko trzy pierwsze w każdym biegu zyskiwały wolny dzień i mogły szykować się na półfinał. Resztę czekała walka o to w repasażach. Paryż 2024. Anna Wielgosz w drugim biegu eliminacyjnym na 800 metrów Pierwszy bieg pokazał, że ta rywalizacja wcale nie musi być tak szybka, a bardziej taktyczna. Jedna z faworytek całych zmagań, Brytyjka Jemma Reekie uzyskała 2:00.00. Ale walka na finiszu była już niezwykle zażarta. Tak to już jest, największe gwiazdy starają się na tych pierwszych etapach oszczędzać siły, przyspieszają na samym końcu. Jak przed południem w męskiej rywalizacji na 1500 m Jakob Ingebrigtsen. W rywalizacji Polki stało się inaczej. Chyba nawet nie spodziewała się, że start będzie tak dynamiczny, od razu została z tyłu. Musiała poświęcić trochę energii, by na zbiegu być już w całej stawce, która też jednak wyraźnie zwolniła. Na 200 metrów przed końcem Polka była ostatnia, nie było już raczej wątpliwości, że wywalczy awans. Mogła zamiast tego oszczędzać siły na repasaż. Dwie zawodniczki uzyskały czas poniżej dwóch minut, trzecia Szwajcarka Rachel Pellaud - 2:00.07. To było w zasięgu Polki, gdyby inaczej spisała się na początku. Sama miała 2:02.54, zajęła ostatnie miejsce. Choć nie miało to znaczenia, czy będzie czwarta, czy też ósma. A tę czwartą lokatę zajęła Ugandyjka Halimah Nakaayi, Ugandyjka zawaliła finisz. Była mistrzyni świata z Dohy sprawiła więc sobie dość duży problem. W jutrzejszej serii przedpołudniowej czeka je bieg repasażowy. Półfinał wciąż jest w zasięgu Polki. Trzeba jednak powiedzieć jasno: nic oprócz niego.