Maria Andrejczyk szansę na miejsce w ósemce straciła na kilka rzutów przed końcem konkursu. W swojej najlepszej próbie uzyskała 58,29 m. Wystarczyło rzucić 30 centymetrów dalej i pozostałaby w grze. Ostatecznie Andrejczyk zajęła dziesiąte miejsce. To było poniżej jej oczekiwań. Mistrzynią Europy została Austriaczka Victoria Hudson, która sprawę złota rozstrzygnęła już w pierwszej kolejce, rzucając 64,62 m. Druga była Serbka Adriana Vilagos - 64,42 m, a trzecia Norweżka Marie-Therese Obst - 63,50 m. Nieprzyjemna sytuacja Polki w Rzymie. To się mogło źle skończyć Igły w nodze Marii Andrejczyk. "Żałuję, że mi nie wyszło" - Absolutnie nie tak wyobrażałam sobie ten finał. Wiedziałam, że to będzie duże wyzwanie, bo nigdy w życiu nie miałam takiej sytuacji, żeby startować dzień po dniu. Zrobiliśmy z moim teamem, co mogliśmy, ale chyba zawiodła psychika. Nie byłam optymalna w tym elemencie. Walczyłam też z bólem łydki i ścięgna Achillesa. Musiałam trochę inaczej biegać. Na cztery godziny przed startem miałam jeszcze dziesięć igieł w łydce, żeby jak najbardziej uśmierzyć ból. Zrobiłam, co mogłam. Byłam bardzo waleczna, dlatego żałuję, że mi nie wyszło. Czułam, że mogę dalej rzucać, ale też wiedziałam, że w Rzymie nie będzie szczytu formy - powiedziała Andrejczyk. W finale rzutu oszczepem wystąpiła też Marcelina Witek-Konofał. Dla niej to też był debiut w takim konkursie w mistrzostwach Europy. Polka była 12. ze słabym wynikiem 55,42 m. - Byłam chyba za bardzo zmotywowana. Bardzo chciałam wystąpić jak najlepiej. Za mocno chciałam, a to pociągnęło za sobą błędy. Tych było za dużo. To jest sport. Ostatni miesiąc był ciężki. Ze względu na kontuzję nie mogłam prawidłowo wykonywać techniki, więc dlatego trochę się posypało - powiedziała Witek-Konofał. Z Rzymu - Tomasz Kalemba, Interia Sport