Jakub Szymański błyszczał dwa lata temu, rok temu, tej zimy. No ale właśnie - zimą, w sezonie halowym. Tam biega się na 60 m przez płotki, dystans to niemal dwa razy krótszy niż na stadionie. Młody płotkarz SKLA Sopot, za parę dni skończy 22 lata, opanował rywalizację w hali do perfekcji, wskoczył do europejskiej czołówki. Na stadionie zawsze czegoś jednak brakowało, gdy przychodziła rywalizacja na dłuższym dystansie. Tu był w cieniu doświadczonego Damiana Czykiera, z którym przecież razem trenuje. Jakub Szymański "ma papiery" na szybkie bieganie. Do tej pory pokazywał to jednak tylko w hali Przełom nastąpił w tym roku, a Szymański już jakiś czas temu mówił, że jest gotowy na osiąganie czasów w okolicach 13.30. To prawie minimum na igrzyska, no ale jednak sporo do tego jeszcze brakowało. W Rzymie uzyskał 13.53 s w eliminacjach, w półfinale zaryzykował, popełnił w końcówce spore błędy. Mało tego, wpadł na sąsiedni tor, poturbował rywala. Ale już przed tygodniem na tym samy stadionie w Bydgoszczy, w Memoriale Ireny Szewińskiej, pobił w końcówce życiówkę, zszedł do 13.44 s. Był to jakiś sygnał, że wkrótce może być lepiej. Ale chyba sam nie spodziewał się, że aż tak dobrze. Szymański w finale mistrzostw Polski pobiegł bowiem fantastycznie, kapitalnie ruszył, lepiej od będącego obok Damiana Czykiera. A później biegł w linii, z czym miał często problem. Delikatnie musnął dwa pierwsze płotki, kolejne były perfekcyjne. Miał jeszcze siły na finisz, wpadł na metę w czasie 13.25 s, a tam się przewrócił. Wyrównał w ten sposób rekord Polski, który Czykier ustanowiła dwa lata temu w Suwałkach. A poprawił o cztery setne rekord kraju do lat 23, który należał do Tomasza Ścigaczewskiego i Artura Nogi. To też wypełnienie minimum olimpijskiego, Czykier dokonał tego już w maju (13.27 s w Warszawie). Dziś doświadczony zawodnik z Białegostoku zdobył srebro, z czasem 13.41. Brąz dla Krzysztofa Kiljana, ale jego 13,64 s oznacza, że do Paryża nie poleci. Dziś miał ostatnią szansę, by wskoczyć "nad kreskę" w rankingu olimpijskim. - Zdziwiłem się tym czasem, ale poprawiłem jedną rzecz. Trzymałem się sztucznie pochylony, wychylałem szyję na siłę, to pomaga ustawić ciało w pozycji atakującej - mówił po zawodach w TVP Sport.