Artur Brzozowski poszedł spokojnie, ale w końcówce wyraźnie przyspieszył. Dzięki temu zyskał kilka lokat i ostatecznie zajął 27. miejsce. Najlepiej w karierze zaprezentował się na igrzyskach przed trzema laty, kiedy był 12. na 50 km. Taką samą lokatę zajął też w mistrzostwach świata w 2017 roku. Lekkoatletyka wróciła. Bez Babiarza. Usłyszeliśmy inne głosy Artur Brzozowski pożegnał się z igrzyskami pod wieżą Eiffla Dla 30-latka to był pożegnalny występ w igrzyskach. Zapowiedział on, że gdyby zaszła taka potrzeba, to jednak nie wystąpi w rywalizacji sztafet, bo nie byłby już w stanie. Polak miał na koncie jedno ostrzeżenie, ale w końcówce dystansu nieco zaryzykował i dzięki temu zyskał kilka lokat. - Widziałem, że sędziowie nie bardzo mi się przyglądają. Może to za zasługi, a może to łaska Boża, że nie byli mnie w stanie dostrzec. Próbowałem szybko kręcić nóżkami, żeby wizualnie było pięknie. I chyba było, skoro mnie nie zdjęli z trasy - dodał. Dla niego przygoda ze sportem dobiega końca. Od pewnego czasu pomaga on innym zawodnikom i może tak będzie wyglądała jego przyszłość. O igrzyska otarła się Agnieszka Ellward, z którą trenował. Żadnej pracy się nie boi. Teraz będzie kręcił miody Brzozowski pochodzi z Niska. W przeszłości wielokrotnie przeplatał treningi z pracą. Zdarzało mu się zatem zarabiać w budowlance, ale też dorabiał w tartaku. Był nawet czas, że wyjechał do Belgii, gdzie sortował i obierał pory. Jak zatem widać, żadna praca nie jest mu straszna. Jedną z jego wielkich pasji są pszczoły. Brzozowski ma pasieki. Tam lubi spędzać wolny czas. - Z chodu da się utrzymać, z żebrania da się utrzymać, to z pszczelarstwa również. Trzeba tylko w to wierzyć. W pszczelarstwie stawiam na jakość. Będę zatem może kręcił miody - śmiał się "Brzoza". Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport