Zbigniew Czyż: Pozostaje lekki niedosyt, że nie udało się wywalczyć złotego medalu i pokonać Pawła Fajdka, czy przeważa uczucie satysfakcji z dobrze wykonanego zadania? Wojciech Nowicki: Jestem zadowolony, nie byłem najgorszy, choć nie byłem też najlepszy. Od ubiegłego roku wprowadzamy z moją trenerką (Joanna Fiodorow, przyp. red.) pewne zmiany w technice rzutów i muszę jeszcze ustabilizować niektóre rzeczy. Trudno jest, aby po jednym sezonie współpracy wszystko było ze sobą zgrane. Jak wyglądał konkurs z pana perspektywy? - Na pewno fajnie, że rzuciłem 81 metrów i bardzo się cieszę z medalu. To kolejna impreza w mojej karierze podczas której staję na podium. Cieszy fakt, że razem z Pawłem zdobyliśmy dwa najcenniejsze medale i że przywozimy je do Polski. Uważam, że to super sprawa dla reprezentacji Polski. Sezon zakończyłem zdobyciem medalu, teraz trzeba wyciągnąć wnioski i pracujemy dalej. Ten sezon był dla mnie dobry, stabilny i co ważne obył się bez kontuzji. Ponad dwudziestominutowa przerwa w konkursie mogła być przyczyną, że nie udało się zdobyć złotego medalu? Po niej nie prezentował się pan już tak dobrze. - Nie wiem, natomiast na pewno przerwa spowodowała, że zeszła ze mnie cała adrenalina i napięcie w mięśniach, które miałem na początku konkursu. Miałem wrażenie, że wszystkim zawodnikom się to udzieliło. Po przerwie nie mogłem się już ponownie pobudzić i wyszło jak wyszło. Nie rozmyślam jednak nad tym, to już historia, skupiam się tylko na przyszłości. - Mam przed sobą jeszcze dwa starty w Lidze Diamentowej w Chorzowie i mityng w Budapeszcie 8 sierpnia. Po tych zawodach chciałbym odpocząć od wszystkiego psychicznie i fizycznie. W następnym roku odbędą się kolejne mistrzostwa świata (w Budapeszcie, przyp. red.), za dwa lata igrzyska w Paryżu i to są dla mnie dwa główne, najbliższe cele. Kończący się dla mnie sezon był dobry i stabilny, co ważne bez kontuzji. Zakończyłem go zdobyciem medalu, teraz trzeba wyciągnąć wnioski i pracujemy dalej. Mówi pan, że zostały dwa starty, czyli Wojciech Nowicki nie wystąpi na mistrzostwach Europy, które w sierpniu odbędą się w Monachium? - Podjęliśmy wspólnie z trenerką decyzję, że potrzebuję odpoczynku, pobytu przez dłuższy czas w domu z rodziną. Ostatni sezon, ale też rok olimpijski był dla mnie bardzo intensywny. To wszystko kosztowało mnie bardzo dużo sił i energii. Potrzebuję odpoczynku, regeneracji i złapania świeżości, aby dobrze przygotować się na dwie kolejne duże imprezy. To trochę zaskakująca decyzja, bo jeszcze wczoraj Joanna Fiodorow mówiła mi, że zaczynacie właśnie przygotowania do mistrzostw Europy. - To jest decyzja przemyślana i świadoma. Czasami warto pewne rzeczy odpuścić, żeby móc dalej trenować i startować. Ja już nie jestem młodym zawodnikiem. Mam swoje lata i pewnych rzeczy nie oszukam, dlatego siły trzeba umiejętnie rozkładać. Nie chcę też zrobić sobie kontuzji. Nie chodzi o to, żeby postawić się za wszelką cenę i jednocześnie spowodować kontuzję. Rozmawialiście już z Pawłem Fajdkiem po konkursie? - Na razie nie było czasu, każdy z nas ma jeszcze tutaj w Eugene swoje sprawy do załatwienia. Być może uda się porozmawiać na spokojnie w samolocie podczas powrotu do Polski. Będziemy też startować na tych samych zawodach więc okazja będzie. Chciałbym jeszcze raz podkreślić, bardzo się cieszę z tych dwóch medali dla naszego kraju. Po raz kolejny pokazaliśmy światu, że w rzucie młotem wiedziemy prym i oby zostało tak jak najdłużej. Jak od strony organizacyjnej wypadają mistrzostwa świata w Stanach Zjednoczonych? - Na szczęście wszystko wraca do normalności po pandemii, są kibice na trybunach, atmosfera jest tutaj fantastyczna. Mistrzostwa są zorganizowane bardzo dobrze, nie mogę powiedzieć złego słowa, wszystko mi pasuje i w Eugene czuję się bardzo dobrze. Rozmawiał Zbigniew Czyż