Nowicki we wtorek kończy zgrupowanie w zakopiańskim COS-ie. Jak co roku pierwszy etap przygotowań do kolejnego sezonu poświęcony był pracy nad wydolnością. - Ja swoje ważę, bo ok. 130 kg, więc dla mnie wysiłkiem jest już samo chodzenie po górach. Nie ma mowy o bieganiu. Widoki wszystko jednak rekompensują. Uwielbiam patrzeć na te polskie, piękne krajobrazy. Kocham góry - powiedział PAP Nowicki. Młociarz przyznał, że pogoda w Zakopanem w listopadzie była świetna i pozwoliła zrealizować cały plan przygotowań. Było zimno, ale przejrzyste powietrze pozwalało na podziwianie widoków i nawet najcięższe wejście pod górę nie sprawiało aż tyle problemów. - Całe Zakopane bardzo mi się podoba, a moje ulubione szlaki to te w okolicach Kasprowego Wierchu - podkreślił. W grudniu wraz ze swoją trenerką Malwiną Wojtulewicz-Sobierajską zmienią nieco klimat, bo kolejne zgrupowanie zaplanowane jest nad morzem w COS Cetniewo. - Na chwilę obecną wiem tyle, że w grudniu zostajemy w Polsce. Po Nowym Roku myślimy o zgrupowaniach za granicą. Przedstawiciele innych dyscyplin są już w Portugalii, więc liczymy, że i nasz związek wyrazi zgodę na takie wyjazdy. Będziemy celowali właśnie w Portugalię albo w Teneryfę. Oby sytuacja z epidemią się na tyle ustabilizowała, żeby to wszystko było możliwe - powiedział Nowicki. Pytany o igrzyska w Tokio w 2021 roku ocenił, że się odbędą — być może bez kibiców, albo z ich garstką, ale zostaną przeprowadzone. Jest przekonany, że dodatkowy rok Japończycy wykorzystają dobrze i przygotują zawody bardzo profesjonalnie. On sam nie ma "ciśnienia" na medal olimpijski, bo ma go w swoim dorobku — podobnie jak medale ME i MŚ. - Nie wywieram na sobie niepotrzebnej presji. Doceniam krążek z Rio, bo wiem, że relatywnie niewielu sportowców staje na podium igrzysk. Oczywiście robię wszystko, żeby być przygotowanym na 100, a może nawet więcej procent. Celem jest przynajmniej powtórzenie wyniku z 2016 roku. Wszystko, co uda się zdobyć więcej — przyjmę z dużą radością - dodał. Czas pandemii nie był dla niego szczególnie uciążliwy, bo wszyscy znający polską lekkoatletykę wiedzą, że Nowicki jest typem człowieka niezwykle rodzinnego. Dla niego czas spędzony z żoną i małymi dziećmi był największą radością trudnego dla sportu 2020 roku. Od strony sportowej pandemia wiele skomplikowała, ale Nowicki się tym nie przejmuje, bo w jego ocenie zawodnicy i tak nie mają na to większego wpływu. - Dla mnie nie jest problem noszenie maseczki czy częsta dezynfekcja. Najważniejsze są możliwości trenowania. Te są zagwarantowane, więc nie zamierzam narzekać. W moim teamie nie robiliśmy żadnych zmian, bo wszystko dobrze działa. Nie jestem z tych, którzy szukają dziury w całym - powiedział PAP. Młota do ręki jeszcze nie brał, bo to nie ten etap przygotowań. Na ciężką pracę przyjdzie jeszcze czas. Celem na 2021 roku są stabilne rzuty powyżej 80 metrów. Nowicki pokazał, że na takie go ewidentnie stać. - Oby tylko było zdrowie. Na treningu zrobię swoje i powinno być dobrze. Nie wiem, czy dojdzie do przetasowań światowej czołówki po dziwnym 2020 roku. Czas pokaże. On jest najlepszym lekarstwem na wszystkie wątpliwości - stwierdził brązowy medalista MŚ z 2019 roku. Tomasz Więcławski twi/ krys/