Władysław Komar - sport zapisany w genach Władysław Komar urodził się 11 kwietnia 1940 r. w Kownie, w ziemiańskiej rodzinie ze sportowymi tradycjami. Jego ojciec, Władysław Komar-Zaborzyński, był reprezentantem Litwy w biegu na 110 metrów przez płotki, a matka, Wanda, była mistrzynią i rekordzistką Polski w pchnięciu kulą. Dzieciństwo przyszłego kulomiota nie należało do najłatwiejszych - w 1944 roku matka, wraz z nim i jego siostrą, uciekła do Polski po tym, jak jego ojciec, udzielający się w ZWZ-AK, został brutalnie zamordowany przez litewskich nacjonalistów. Niestety, wojenna rzeczywistość nad Wisłą okazała się brutalna. Rodzina została pozbawiona nie tylko dachu nad głową, ale także podstawowych środków niezbędnych do życia. Wkrótce matka Władysława i jego siostry, Marii, podjęła dramatyczną decyzję - oddała swoje ukochane dzieci do sierocińca, by zapewnić im lepszy byt. Władysław Komar młodzieńcze lata spędził w Otorowie pod Poznaniem. Trzeba jednak nadmienić, że przyszły mistrz olimpijski nie należał do wzorowych wychowanków - często brał udział w bójkach. Po latach przyznał, że jego nastoletnie wyskoki były swego rodzaju krzykiem o pomoc i próbą odnalezienia męskiego wzorca, którego, po śmierci ojca, zabrakło w jego życiu. Ze złej ścieżki, którą podążał, zawrócił go sport. Władysław Komar - z ringu do koła Władysław Komar przygodę ze sportem rozpoczął od treningów piłki ręcznej. Mając 15 lat, zamienił szczypiorniaka na boks, a jego pięściarska kariera rozwijała się obiecująco aż do 14 czerwca 1959 roku. Wówczas to, podczas walki z Giorgio Masteghinim doświadczył ciężkiego nokautu - po ciosie Włocha Polak stracił przytomność i doznał poważnego wstrząsu mózgu. Podczas pięściarskiego pojedynku Komara z Masteghinim na trybunach zasiadał Witold Gerutto, przedwojenny dziesięcioboista, który w niespełna 20-letnim Władysławie dostrzegł lekkoatletyczny potencjał. To właśnie Gerutto zaproponował mu rozpoczęcie treningów w pchnięciu kulą. Szybko okazało się, że był to strzał w dziesiątkę! Mierzący aż 196 centymetrów Komar doskonale wykorzystywał swoje warunki fizyczne - po zaledwie kilku miesiącach ćwiczeń osiągał wyniki na poziomie 17 metrów i został włączony do programu szkoleń Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Władysław Komar - dwie olimpijskie wpadki i pierwsze medale W 1964 roku, w przeddzień Igrzysk Olimpijskich w Tokio, Komar był już zawodnikiem ze ścisłej światowej czołówki. Jego wynik, 19 metrów i 50 centymetrów, który uzyskał na zawodach w Budapeszcie, dawał mu drugie miejsce na europejskich i trzecie na światowych listach. Do Japonii leciał w roli jednego z faworytów do medalu. Niestety, olimpijska rzeczywistość okazała się zupełnie inna - Komar nie wytrzymał presji, jaką narzuciły na niego pełne oczekiwań media oraz żądni sukcesu kibice i zajął dopiero dziewiąte miejsce. W 1966 Komar zdobył pierwszy w swojej karierze medal - podczas Mistrzostw Europy w Budapeszcie sięgnął po brąz. Niestety, kolejne Igrzyska Olimpijskie, które w 1968 roku odbyły się w Meksyku, również nie poszły po jego myśli - w Ameryce Południowej zajął szóste miejsce. Krok po kroku zbliżał się do olimpijskiego podium, ale to nie było tempo, które odpowiadałoby jego sportowym ambicjom. W 1971 roku, po raz kolejny stanął na podium Mistrzostw Europy - tym razem zajął trzecie miejsce w Helsinkach. Władysław Komar znów rozbudził apetyty przed Igrzyskami Olimpijskimi, które w 1972 roku miały odbyć się w Monachium. Władysław Komar - złoto w Monachium Igrzyska w Tokio i Meksyku były dla Komara bolesnymi doświadczeniami. Na obie te imprezy jechał w roli faworyta i z obu tych imprez nie przywiózł żadnego krążka. Na Dalekim Wschodzie i w Ameryce Południowej nie poradził sobie z presją, nie wytrzymał psychologicznego ciężaru najważniejszych zawodów na świecie. W Monachium miało być inaczej. W Niemczech Komar brylował od początku. Podczas treningów zachwycał formą i pchał zdecydowanie najdalej. Jego rywale nie wierzyli własnym oczom, widząc, jak daleko Komar posyłał kulę - kulę, która jak się później okazało, była lżejsza niż te używane przez przeciwników. Taki zabieg nie był zabroniony podczas treningów, a pozwolił Komarowi na uzyskanie tak ważnej przewagi psychologicznej. W eliminacjach uzyskał najlepszy wynik - 20 metrów i 60 centymetrów i do walki o medale przystępował z pole position. Rywale nie zamierzali jednak odpuszczać, a szczególnie groźni byli gospodarze, Niemcy, oraz Amerykanie. Polak tym razem nie dał się pożreć presji. Komar zaczął z "wysokiego C" - już w swoim pierwszym rzucie pchnął na odległość 21 metrów i 18 centymetrów. Wynik był piorunujący, zwłaszcza że został osiągnięty w premierowej próbie. Przeciwnicy byli pod ścianą, a wyluzowany Polak mógł oglądać ich bezskuteczne próby zepchnięcia go z piedestału. Ani Niemcom, ani reprezentantom USA ta sztuka się nie udała i 9 września 1972 roku Władysław Komar został mistrzem olimpijskim! Władysław Komar - sportowiec-aferzysta Sukces uderzył Polakowi do głowy, a do głosu doszła jego zabawowa natura. Komar nie stronił od imprez i alkoholu - już przed Igrzyskami Olimpijskimi był zamieszany w mnóstwo afer, a Polski Związek Lekkoatletyczny aż 27-krotnie upominał go naganami! Złoto zdobyte w Monachium było kolejnym powodem do świętowania, jednak Komar tym razem przekroczył granicę. Jego żona, Małgorzata Spychalska, córka przewodniczącego Rady Państwa, przyznała, że po olimpijskim triumfie... przestała widywać męża. W końcu para się rozwiodła, choć Komar wciąż utrzymywał dobre kontakty z byłym już teściem - wedle jego relacji, pewnego razu, podczas przypadkowego spotkania ze Spychalskim... wypili "z gwinta" butelkę wina w pobliskim parku. Władysław Komar - estrada, małżeństwo i polityka Władysław Komar zdobył olimpijskie złoto, mając 32 lata. Dziś taki wiek wydaje się być optymalnym dla zawodowego sportowca, jednak w latach 70. XX wieku było zgoła inaczej - kariera mistrza z Monachium miała się ku końcowi, choć trzeba przyznać, że sporą rolę odegrał w tym tryb życia Komara. Po zakończeniu przygody ze sportem rozpoczął nową karierę - dążył do bycia gwiazdą estrady. Dzięki swojej znajomości ze słynną Kaliną Jędrusik poznał wiele osób, które otworzyły przed nim drzwi do nowego - pozasportowego - życia. Postawnego, przystojnego i magnetycznego Komara szybko pokochała... kamera. Wystąpił w ponad czterdziestu filmach, grając epizodyczne role u takich mistrzów jak Polański czy Bondarczuk. Nieco młodsza publiczność pamięta go zapewne z krótkiego, lecz niezwykle zapadającego w pamięć występu w filmie "Kiler" - zagrał tam "Uszatego", więźnia terroryzującego innych osadzonych, który wskutek nieszczęśliwego, ale jednocześnie komicznego wypadku został zabity przez tytułowego bohatera granego przez Cezarego Pazurę. Występował także jako artysta kabaretowy oraz aktor teatralny. W 1975 roku poznał Marię Szot, która wkrótce została jego żoną, a w 1977 na świat przyszedł syn pary - Mikołaj. Komar szukał szczęścia także w polityce. Był członkiem Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, a kilka lat później, po transformacji ustrojowej, startował w wyborach parlamentarnych z list Samoobrony - bez powodzenia. Władysław Komar - nagła śmierć w sportowym towarzystwie 17 sierpnia 1998 roku to czarna data w historii polskiego sportu. Wówczas, w jednym wypadku samochodowym, zginęło aż trzech wybitnych zawodników, którzy zapisali się w annałach. Samochód prowadzony przez Tadeusza Ślusarskiego, złotego medalistę w skoku o tyczce z 1976 roku, z Władysławem Komarem na tylnym siedzeniu, zderzył się z Renault kierowanym przez biegacza na 400 metrów, Jarosława Marca. Dwaj pierwsi sportsmeni zginęli na miejscu - Marzec kilka dni później zmarł w szpitalu. Komar został odznaczony m.in złotym i srebrnym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe i Złotym Krzyżem Zasługi i Krzyżem Oficerskim OOP (pośmiertnie). Swoje niezwykle barwne życie opisał w książce pt. "Wszystko porąbane", która ukazała się w 1990 roku.