Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka problemy ze ścięgnami Achillesa zaczęła mieć na długo przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio. Próbowała jednak jeszcze walczyć o to, by pojechać do Japonii, ale bezskutecznie. Tuż przed imprezą poddała się operacji. Wtedy nie wiedziała jeszcze, że to początek koszmaru. W sumie przeszła kilka operacji, wydając na nie wielkie pieniądze ze swojej kieszeni. Najgorsze było to, że kiedy szykowała się do powrotu do treningów, to znowu pojawiał się problem zdrowotny. Wyciszkiewicz-Zawadzka była załamana. Dosięgnął magicznej granicy i pojawiły się problemy. Nie zamierza odpuszczać Wielkie wzruszenie Patrycji Wyciszkieiwcz-Zawadzkiej. Przeszła koszmarną drogę Przed tym sezonem udało się jednak wrócić do normalnych treningów. 29-latka, która ma na koncie tytuł wicemistrzyni świata i mistrzyni Europy w sztafecie 4x400 metrów, zdecydowała się jednak na to, by skupić się na dystansie 800 metrów. Jeszcze jak była juniorką, to temat tego dystansu przewijał się u niej. Nie paliła jednak za sobą mostów i wciąż zgłaszała akces do sztafety 4x400 metrów. W Gorzowie Wielkopolskim potwierdziła, że może jeszcze pomóc tej drużynie prowadzonej przez trenera Aleksandra Matusińkiego. Wyciszkiewicz-Zawadzka popisała się niezwykłym wyczynem w czasie lekkoatletycznych mistrzostw Polski. Około 50 minut przed tym, jak zdobyła medal na 400 metrów, biegała w eliminacjach na 800 metrów. I to wcale nie truchtem. Dobiegła druga i wystąpi w niedzielnym, 29 lipca, finale. Po tym, jak sięgnęła po medal na 400 metrów, nie kryła wzruszenia. Jeszcze kilka tygodni temu jej występ w sztafecie 4x400 metrów można było rozpatrywać w kategorii marzenia. Teraz, w sytuacji, w jakiej znalazła się ta drużyna, zgłosiła mocny akces do kadry. - Będę rozmawiała z trenerem Matusińskim i wierzę, że będzie mi dane pojechać do Budapesztu. Może zrobię też minimum na 800 metrów. To byłoby coś niesamowitego - powiedziała. Wyciszkiewicz-Zawadzka wciąż jednak biega z tejpami na nogach. Zapytana o to, czy wciąż odczuwa skutki tych operacji, odparła: - Ta noga już nigdy nie będzie taka, jak była. Prawa jest jak nówka po tej operacji. W lewej były cztery ingerencje chirurgiczne. Ona nigdy nie będzie w stu procentach sprawna. Mam pewne ograniczenia. Nie robię jeszcze takiego kilometrażu pod 800 metrów, jaki powinnam robić, a tejp jest bardziej dla mnie i dla mojej głowy. To był dla mnie trudny czas, ale teraz jestem szczęśliwa. Z Gorzowa Wielkopolskiego - Tomasz Kalemba, Interia Sport Ból głowy trenera "Aniołków". Sztafeta w rozsypce. "Trzeba będzie przechytrzyć rywalki"