Kłopoty zdrowotne od lat były zmorą Anny Kiełbasińskiej, kiedyś specjalizującej się głównie w krótkich sprintach, później świetnej specjalistki także i na 400 metrów. Ma w dorobku już jeden medal olimpijski, w Tokio pobiegła w eliminacjach sztafet kobiecych 4x400 m, a jej koleżanki z zespołu później sięgnęły po srebro. Ona sama zdobyła to srebro w sztafecie 4x400 m w 2022 roku w Monachium, do tego dorzuciła kolejne w sensacyjnej sztafecie 4x100 m. I jeszcze brąz w biegu indywidualnym na jedno okrążenie, szybsze okazały się tylko Femke Bol i Natalia Kaczmarek. Wtedy zawodniczka SKLA Sopot była jednak w życiowej formie, pobiegła, jako jedyna Polka, w finale mistrzostw świata w Eugene, kilkanaście razy zeszła poniżej 51 sekund. Tamte wyniki dałyby jej obecnie przepustkę do Paryża, minimum wynosi przecież 50.95 s. Ona ostatni raz uzyskała je we wrześniu 2022 roku, 50.93 s w Zurychu. Ostateczność w wykonaniu słynnej sprinterki. By jeszcze raz spróbować wywalczyć olimpijski paszport W jakiej formie jest dziś, tego nie wie nikt, być może nawet ona sama. Po raz ostatni wystąpiła w zeszłorocznych mistrzostwach Polski w Gorzowie, walczyła jeszcze wtedy o start w mistrzostwach świata w Budapeszcie. Tyle że wyniki, po obiecującym początku sezonu, były coraz gorsze. W mistrzostwach już i tak zdecydowała się wyłącznie na rywalizację na 200 metrów, wywalczyła awans o finału, ale do niego już nie przystąpiła. "Po biegu ledwo co chodzę. Razem z naszym sztabem medycznym podjęłam decyzję, że muszę na chwilę się wycofać" - napisała wtedy, informując o bólu w okolicy ścięgna Achillesa. Ta "chwila" trwa właśnie do teraz. Kilkanaście dni temu znakomita sprinterka poinformowała, że zdecydowała się na na uszkodzenie nerwu w okolicy pięty i ścięgna Achillesa. - To chore. To była ostateczność, zmiana w ciele nieodwracalna zbyt łatwo. Gdy wyszłam z kliniki, wybuchłam płaczem. To jest koszt zawodowego sportu, z którego mało kto zdaje sobie sprawę - mówiła w rozmowie z TVP Sport. Zaryzykowała, by powalczyć jeszcze raz o igrzyska, a tę jedyną szansę będzie miała właśnie w Bydgoszczy. Aby myśleć o starcie indywidualnym, musi przebiec 400 metrów poniżej 50.95 s. Z Polek ta sztuka udała się w tym roku tylko Natalii Kaczmarek, choć z dużą nawiązką (48.98 s - rekord Polski). Bardzo trudne zadanie przed Anną Kiełbasińską. W eliminacjach obok Natalii Kaczmarek i Igi Baumgart-Witan "Mówią, że nic dwa razy się nie zdarza. (...) Jakkolwiek to się skończy, to ja to akceptuję, a ten dzień będzie wyjątkowym" - napisała Kiełbasińska na Instagramie. Na 400 metrów pobiegnie już w pierwszym biegu eliminacyjnym, za to w żadnym wypadku nie może mówić o szczęśliwym dla siebie układzie. Chyba że... będzie chciała powalczyć o świetny czas już wtedy, korzystając z faktu, że dwa tory "nad nią" uciekać będzie Natalia Kaczmarek, ma też gonić inną kadrowiczkę - Alicję Wronę-Kutrzepę. A to nie są jedyne reprezentantki Polski, bo na ósmym torze znajdzie się Iga Baumgart-Witan, też marząca o igrzyskach. A do tego jeszcze: Aleksandra Gaworska, Dominika Baćmaga czy Dominika Duraj. Składy dwóch pozostałych biegów nie są tak mocne, a z każdego z nich awansują tylko dwie najlepsze. Skład piątkowego finału uzupełnią jeszcze dwie sprinterki z najlepszymi czasami spoza tych dwójek. To właśnie cel także dla Anny Kiełbasińskiej.