19-letnia Kornelia Lesiewicz z trenerem Zbigniewem Królem rozstała się w zgodzie. Od pewnego czasu jest już na zgrupowaniu z nowym szkoleniowcem Aleksandrem Matusińskim. - Z trenerem Królem pracowało mi się naprawdę bardzo dobrze. To było dla mnie świetne pół roku. Nauczyłam się bardzo dużo przy tym szkoleniowcu. Przede wszystkim treningu typowo wytrzymałościowego, co na pewno przyda mi się w biegu na 400 metrów. Trener sam nie czuł się zbyt dobrze w prowadzeniu sprinterki. Sam sugerował mi nawet, że powinnam pójść w trening bardziej sprinterski - mówiła Lesiewicz w rozmowie z Interia Sport. Zbigniew Król: poprosiłem, by poszukała sobie nowego trenera Teraz do rozstania z tą zawodniczką odniósł się trener Król. - Kornelia Lesiewicz to jest niesamowicie pracowita zawodniczka. Kiedy do mnie jednak przyszła, to była bardzo słaba. Mocno też przytyła. Wpływ na nią miały z pewnością zmiany hormonalne. Problem tkwił jednak gdzie indziej. W pędzie do sukcesu zaczęło z nią pracować bardzo wiele osób. Wykonywała ćwiczenia, jakie otrzymała od osób, z którymi współpracowała, ale one, zamiast jej pomóc, tylko ją uwsteczniły. Nie ma nic gorszego niż pseudotrenerzy. Nie zdają sobie oni sprawy z tego, że nawet delikatna przebudowa jednego mięśnia może prowadzić do gorszej dyspozycji. Byłem załamany, bo ona miała przecież rekord życiowy na 200 metrów poniżej 24 sek., a po wstępnym okresie treningu ze mną, nie była w stanie przebiec 100 metrów szybciej niż 13,2-13,3 sek. Zaczęliśmy to wszystko na spokojnie analizować na zgrupowaniu w Afryce. I znalazłem ćwiczenia, które doprowadziły do takiego stanu - mówił doświadczony szkoleniowiec. - Dostała ode mnie program treningowy i bardzo przykładała się do zajęć. Nagle zadzwoniła mi, że naciągnęła mięsień dwugłowy. Po treningu, jaki jej zaleciłem, robiła jeszcze dodatkowe ćwiczenia na ten mięsień. W tym momencie się zorientowałem, że robię jej krzywdę, trenując ją na odległość. Poprosiłem ją zatem, by poszukała sobie trenera. To wszystko dla jej dobra. Przez cztery miesiące treningu u mnie nie miała żadnej kontuzji. Straciła wiele kilogramów. Do tego znacznie poprawiła szybkość. Zaczęła biegać setki po 12,4-12,5 sek. Wszystko szło we właściwym kierunku - dodał. Polka miała piorunujące wejście do seniorskiej lekkoatletyki Lesiewicz miała piorunujące wejście do seniorskiej lekkoatletyki w 2020 roku. Była objawieniem 2. Memoriału Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy. Miała wówczas 17 lat. Lekkoatletka AZS AWF Gorzów Wielkopolski pobiła wtedy prawie 46-letni rekord Polski do lat 18 na 400 metrów. Zawodniczka prowadzona wówczas przez trenera Sebastiana Papugę uzyskała czas 52,86 sek. Rekord życiowy poprawiła wtedy aż o 1,96 sek. To był nowy rekord Polski U-18, który od 1974 roku należał do Genowefy Nowaczyk, znanej później bardziej jako Błaszak, i wynosił 53,34. W kolejnych miesiącach Lesiewicz potwierdzała tylko swój wielki talent. W marcu 2021 roku, w wieku 17 lat, została brązową medalistką halowych mistrzostw Europy w sztafecie 4x400 m. Na podium wskoczyła wraz z: Natalią Kaczmarek, Małgorzatą Hołub-Kowalik i Aleksandrą Gaworską. W tym samym roku została mistrzynią Europy juniorek w biegu na 400 m. Pojechała też, nie mając jeszcze 18 lat, na swoje pierwsze igrzyska olimpijskie. W Tokio była jednak tylko zawodniczką rezerwową. Zaraz po powrocie z igrzysk, została wicemistrzynią świata juniorek w biegu na 400 m. Medal zdobyła z czasem 51,97 sek., który jest jej rekordem życiowym. "Rzadko wyrzucam zawodników" - Rzadko wyrzucam zawodników ze swojej grupy. W tym wypadku zrobiłem to dla jej dobra. Nie ukrywam, że w jej wypadku konsultowałem trening z trenerem Józefem Lisowskim. Znam się coś na bieganiu na 400 m, ale na pewno nie jestem tak dobry w tym temacie jak Aleksander Matusiński - zakończył Król. Ze szkoleniowcem tym niedawno rozstał się też Patryk Dobek, brązowy medalista olimpijski z Tokio w biegu na 800 m.