- Przykro mi, jeżeli ktoś czuł się zawiedziony, ale przyjechałem tu po chorobie i wczorajszy bieg eliminacyjny sporo mnie kosztował. Fizjoterapeutka robiła co mogła, ale jednak zabrakło - mówił Michał Rozmys, który w finale biegu na 1500 metrów w Halowych Mistrzostwach Europy w Stambule wypadł gorzej niż w półfinale. Tam walczył do końca o zwycięstwo, a decydowała fotokomórka. Michał Rozmys daleko w finale 1500 m W finale Polak zajął dopiero dziewiąte miejsce w czasie 3.43,09. Znalazł się w drugiej grupie biegaczy, która sporo straciła do finiszującego po złoto Norwega Jakoba Ingebrigtsena. Próbował z nim podjąć walkę Brytyjczyk Neil Gourley, ale nie zdołał go wyprzedzić. Uzyskał 3.34,23, czyli 0,28 s wolniej niż mistrz olimpijski. Brytyjczyk brał udział w przedziwnej kraksie, podczas której to on potrącił swego rodaka. George Mills wyłożył się na bieżni, pociągnął Włocha Ossamę Mesleka, a Michał Rozmys musiał tę kraksę omijać.