Wielki pech Pii Skrzyszowskiej w rekordowym biegu. Gdyby to było 98 metrów...
Można było zakładać, że Pia Skrzyszowska nie pobiegnie w finałowej rywalizacji Diamentowej Ligi w Chorzowie, tak mocna tu była stawka. Mocniejsza nawet niż w olimpijskich zmaganiach w Paryżu, bo przecież do stawki dołączyły jeszcze kolejne dwie Amerykanki biegające w tym roku poniżej 12.40 s. A Polka nie pobiegła rewelacyjnie, bo nieco spóźniła start, ale jeszcze na dwa metry przed metą była na pozycji dającej jej miejsce w finale. I straciła je na rzecz... mistrzyni olimpijskiej Masai Russell.

W tym roku 100 m przez płotki przebiegło 11 zawodniczek - w Paryżu nie mogły jednak wystąpić dwie Amerykanki: Tonea Marshall i była rekordzistka świata Kendra Harrison. A to dlatego, że... przegrały walkę w swoim kraju o nominację, USA też mogą reprezentować tylko trzy najlepsze zawodniczki. W Chorzowie było ich pięć, ze stawki w ostatniej chwili wypadła jednak Jasmine Camacho-Quinn, zrezygnowała po zwycięstwie w czwartek w Lozannie. No i brakowało tej, która cierpiała w Paryżu razem ze Skrzyszowską - Tobi Amusan. Rekordzistka świata też skończyła zmagania na dziewiątej pozycji.
Było więc jasne, że awansować do finału będzie Polce bardzo ciężko, zwłaszcza, gdy rozlosowano zawodniczki do dwóch biegów półfinałowych. W pierwszym były tylko cztery gwiazdy, w drugim - aż sześć. A gwiazdy to te, które miały już w tym roku wyniki poniżej 12.40 s.
Pia Skrzyszowska znów tak blisko finału... Mistrzyni olmpijska z Paryża "odbiła" awans na ostatnich metrach
Zanim więc Pia pojawiła się na tartanie, w pierwszym półfinale pobiegła Marika Majewska. Na miarę swoich możliwości, ale czas 13.15 s wystarczył tylko do szóstej pozycji. Już ten bieg pokazał, że o awans do finału będzie bardzo trudno - wygrała jamajska mistrzyni świata Danielle Williams (12.37 s), czwarta Cyrena Samba-Mayela uzyskała czas 12.49 s.
I to ona czekała na wyniki drugiego półfinału, ze Skrzyszowską. Z każdego awansować miały bowiem po trzy najlepsze, a trzy kolejne - z czasami - uzupełniały stawkę. I tak jak Francuzka wypchnęła w ostatniej chwili Polkę i Amusan z finału w Paryżu, teraz mogła to zrobić nasze zawodniczki. Oczywiście przy założeniu, że bieg byłby bardzo szybki.

I taki był, mimo nieznacznego falstartu Skrzyszowskiej, ale i powtórki w pełnym składzie. Mistrzyni Polski nieznacznie spóźniła start, ale później biegła dobrze. Mimo, że jak mówiła, jest już w "wakacyjnej formie". Jeszcze na dwa metry przed metą była piąta, co dawało jej miejsce w finale. I rzutem na taśmę pokonała ją mistrzyni olimpijska Masai Russell - choć Polka na ostatnim płotku miała nad nią cztery setne przewagi.
A to oznaczało, że Skrzyszowska - z bardzo dobrym czasem - 12.58 s, skończyła dziesiąta. W finale zaś pobiegnie dziewięć najlepszych płotkarek. Wrócił więc koszmar z Paryża, choć tym razem żal jest pewnie mniejszy.
Bieg zaś wygrała Jamajka Ackera Nugent - zbliżyła się do do swojego rekordu życiowego, zaś czas 12.30 s jest nowym rekordem mityngu.
Klaudia Wojtunik skończyła ten półfinał na ósmym miejscu - z czasem 13.02 s.
Popis Ackery Nugent w finale. I kolejny rekord mityngu w Chorzowie
W 9-osobowym finale poziom znów był znakomity, aż siedem zawodniczek kończyło bieg poniżej 12,5 s. Wpadły na metę niemal jedną ławą, ale z maleńkim wyjątkiem - z przodu była Ackera Nugent, choć na finiszu i tak zaczęła trochę tracić ze swojej olbrzymiej przewagi. Wygrała w czasie 12.29 s, druga Grace Stark uzyskała 12.37 s, a trzecia Danielle Williams - 12.38 s.
Russell poprawiła się z 12.56 w półfinale na 12.40 s w ostatnim pojedynku. Wystarczyło to do czwartej pozycji.
Zobacz również:


