Ewa Swoboda w piątek w południe pobiegła w eliminacjach 10,99 sek. To pozwalało myśleć, że w wieczornym półfinale będzie jednak szybciej. Tak się jednak nie stało. Nasza sprinterka wyszła z bloków jak rakieta. Długo trzymała dobre tempo, ale na ostatnich metrach mocno odczuła, jak wiatr zaczyna ją dociskać. Wprawdzie aparatura pokazała, że było niemal bezwietrznie, ale lekkoatletki odczuwały to zupełnie inaczej. Nabuzowana i szybka. Ewa Swoboda lepsza od mistrzyni Europy. Decydowała jedna setna Ewa Swoboda: to mnie niesamowicie denerwuje Swoboda była czwarta w swoim biegu z czasem 11,08 sek. I właśnie ten wynik wskazywał na to, że coś zawodniczki hamowało. Polka usiadła zatem na "gorących krzesłach", bo czekała, czy w dwóch kolejnych biegach ktoś jej przypadkiem nie wyprzedzi. I wyprzedziła. W trzecim biegu półfinałowym czas lepszy o 0,01 sek. uzyskała Amerykanka Twanisha Terry. - To, co się dzieje na tych "gorących krzesłach" jest nie do opisania. Stres jest chyba większy, niż w czasie biegu. Cieszę się, że mogłam tam siedzieć z Mujingą Kambundji. Znowu ta jedna setna... To mnie denerwuje niesamowicie. Przyjechałam jednak na te igrzyska dobrze się bawić. Jestem z siebie zadowolona, bo jestem dziewiąta w igrzyskach. To z jednej strony dobre osiągnięcie, ale z drugiej tak niewiele zabrakło do tego finału. Mogła być ta jedna setna - mówiła Swoboda. Na wszelki wypadek Filip Moterski, szef polskich sędziów, który w naszej kadrze rolę tema leadera sprawdzał jeszcze dokładnie czas, ale szanse na korektę były minimalne. Po pewnym czasie potwierdził, że ostateczny wynik Swobody to 11,08 sek. - Ten piątkowy wynik 10,99 sek. pozwolił mi myśleć, że jest dobrze. Ten czas osiągnęłam w południe, a to pozwalało myśleć, że wieczorem może być jeszcze szybciej. To jest jednak inny dzień i inne bieganie. Nie będę też zwalała na okres. Po prostu zabrakło jednej setnej sekundy. Może zabrakło cierpliwości. Nie wiem, co się stało - dodała. Ewa Swoboda zdecydowała w sprawie przyszłości Nasza sprinterka już zapowiedziała, że za cztery lata będzie chciała pobiec w finale. Wówczas igrzyska zorganizuje Los Angeles. - Jestem jeszcze młoda, choć biegam już od 15 lat. Mam nadzieję, że przez kolejne lata będę się mogła dalej tym wszystkim dobrze bawić - powiedziała. Polka była pod wrażeniem atmosfery, jaka panowała na Stade de France. Zauważyła, że te igrzyska są niesamowite, bo na każdej arenie jest komplet publiczności. Teraz będzie miała trochę wolnego czasu przed sztafetą 4x100 metrów, ale nie zamierza zwiedzać Paryża. - To nie jest dobre miejsce dla dziewczyny. Pozwiedzam wioskę olimpijską. W niedzielę będę gościła w niej brata. Jego przyjazd był dla mnie dużym zaskoczeniem. To będzie rodzinny czas - mówiła, a na odchodne rzuciła: - Teraz już mogę sobie popłakać. Jednak było jej przykro... Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport