Dla Polski te mistrzostwa Europy będą rekordowymi - do Rzymu wybiera się bowiem rekordowo liczna reprezentacja, składająca się aż z 96 lekkoatletek i lekkoatletów. To oczywiste, że może najwyżej co czwarta osoba ma realną szansę medalową, kilkoro Biało-Czerwonych jest w gronie wielkich faworytów w swoich konkurencjach. Przez sześć dni, między piątkiem a środą, dostarczą nam jednak zapewne wielkich emocji. Z medalem, a najpewniej dwoma, z Rzymu powinna wrócić Natalia Kaczmarek. Na swojej koronnej konkurencji 400 metrów nie musi bowiem tym razem rywalizować z Femke Bol - Holenderka będzie rywalizować w biegu z przeszkodami. W Monachium to ona była lepsza, Polka zdobyła srebro. Teraz zaś główną konkurentką podopiecznej trenera Marka Rożeja powinna być Irlandka Rhasidat Adeleke. Mimo że w Rzymie po raz pierwszy odbędzie się w mistrzostwach Europy rywalizacja sztafet mieszanych, Kaczmarek już w piątek na podium nie stanie. Mimo że została wstępnie zgłoszona do składu reprezentacji Polski. Planuje bowiem w Rzymie tylko trzy biegi: w niedzielę w półfinale na 400 m (z sobotnich eliminacji jest zwolniona), w poniedziałek w finale oraz na koniec mistrzostw, w środę, w sztafecie 4x400 m. Zaskakująca wiadomość Natalii Kaczmarek, prosto ze Spały. Przed ME brzmi fantastycznie 25-letnia sprinterka ma za sobą cztery indywidualne starty - w trzech pierwszych nieznacznie przekraczała 50 sekund, w Xiamen, Chorzowie i Ostrawie, w zeszły czwartek w Oslo uzyskała jednak w Diamentowej Lidze 49.80 s. Przegrała tylko z mistrzynią świata Marileidy Paulino, ale jej przecież w Rzymie nie będzie. O medal Dominikanka będzie walczyć z Polką na przełomie lipca i sierpnia w Paryżu. Z Oslo w Kaczmarek wróciła prosto do Polski - ostatnim elementem przygotowań do mistrzostw Europy było zgrupowanie w Spale. Dziś zaskoczyła swoim wpisem na Instagramie, poinformowała bowiem, że... pobiła "treningową życiówkę". A to oznacza, mówiąc normalnym językiem, że forma zawodniczki idzie w górę i efektów można spodziewać się już w stolicy Włoch. Sformułowanie "przełoży się również na PB w zawodach" oznacza, że Kaczmarek w finale w Rzymie postara się pobić swój rekord życiowy. A ten, od połowy lipca zeszłego roku wynosi 49.48 s. Polka zapowiadała zresztą dwa tygodnie temu w Chorzowie, że przed startem we Włoszech chce jeszcze pobiec poniżej 50 sekund, a w samym Rzymie - w okolicach życiówki. Stąd zaś już bliska droga do zmierzenia się z rekordem kraju, który od blisko pół wieku należy do Ireny Szewińskiej. W zależności od źródeł - to 49.28 lub 49.29 s. Skąd to rozróżnienie, tłumaczył w Interii red. Tomasz Kalemba. Mówił to zresztą po starcie w Chinach trener zawodniczki Marek Rożej: - Naprawdę nie napinamy się na niego. Trzeba sobie jednak powiedzieć szczerze, że jeśli chcemy myśleć o walce o najwyższe cele na igrzyskach, to jest to raczej nieuniknione. Jeśli do takiego przełomowego wydarzenia nie dojdzie jeszcze w Rzymie, choć może stać się faktem, to w Paryżu - już tak.