Tymoteusz Zimny, Mateusz Rzeźniczak, Jacek Majewski i Kajetan Duszyński z czasem 3:07.90 (najlepszy wynik w sezonie) uzyskali bardzo pewny awans do finałowej rozgrywki o medale. Tym samym Polacy już znaleźli się w bardzo wąskiej, najlepszej szóstce mistrzostw świata. Młodzi polscy zawodnicy w zespołowej walce pokazali, że nie stoją na straconej pozycji. - To był mój pierwszy raz, gdy na imprezie tej rangi startowałem z bloków. W związku z tym był jakiś stresik, ale stanowczo motywujący - podkreślił Zimny, który rozpoczynał naszą sztafetę. Mateusz Rzeźniczak: Wejściem do finału niektórym utarliśmy nosa Dużej radości nie tłumił w sobie Mateusz Rzeźniczak, nie ukrywając, że najbardziej "stresującymi" rywalami byli Holendrzy. - Ponieważ jestem wysokim zawodnikiem, to biegałem bliżej drugiego toru niż pierwszego, żeby łuki nieco bardziej mi pomogły, a nie stopowały. 24-latek zapowiedział, że energii na wieczorny finał (godz. 19:40) jeszcze trochę zachował. Jednej rzeczy na koniec nie mógł sobie odmówić. - Chciałbym dodać, że tym wejściem do finału niektórym utarliśmy nosa. Przed samym naszym wyjazdem dużo dziennikarzy i innych osób z góry nas skreślało, co jest niefajne. A mimo wszystko pokazaliśmy, że nawet bardzo młodym składem potrafimy walczyć z najlepszymi - powiedział Rzeźniczak, a koledzy zaczęli bić mu brawo i okrzykami podpisywali się pod tymi słowami. Debiutujący na takiej imprezie i w takiej seniorskiej reprezentacji Jacek Majewski przyznał, że to dla niego bardzo ważne wydarzenie. - Jednak to nie zwalniało mnie z tego, żeby dać z siebie wszystko i zostawić na bieżni serce - podkreślił. Ostatnią zmianę kończył Kajetan Duszyński, w tej kadrze w gruncie rzeczy rutyniarz. Złoty medalista z Tokio w sztafecie mieszanej również promieniał radością, ale był nieco bardziej wyrozumiały dla opinii publicznej za ocenę szans przed przylotem do Belgradu. - Ja może już się trochę do tego przyzwyczaiłem. Zawsze jesteśmy nieco w cieniu, choć ostatni sezon temu zaprzeczał, bo wybiegaliśmy fenomenalny wynik. Przez to już zmieniliśmy sposób myślenia ludzi, ale ja pozostaję wyrozumiały i też rozumiem, że z perspektywy dziennikarza i kibica nie można mieć wszystkich informacji ze środka. Ale teraz prosimy o wiarę w nas, bo to naprawdę nas umacnia - zaapelował Duszyński. Artur Gac z Belgradu