Chciał pan powalczyć z Ernestem Obieną, ale Filipińczyk jako jedyny skoczył 5,77 m. Z drugiej strony 5,70 m to pana najlepszy wynik w sezonie. Piotr Lisek: Jestem i nie jestem zadowolony z tego startu. Jasne, najlepszy wynik sezonu, ale chce skakać wyżej i miałem nadzieje, że w Łodzi zaliczę 5,82 m, czyli jest minimum na halowe mistrzostwa Europy. W stawce zawodników brakowało tylko jednego czołowego nazwiska [Armanda Duplantisa - przyp. red.] i nie był to łatwy konkurs. Cieszę się jednak, że mogłem przed polskimi kibicami się pokazać i dać show. Mam nadzieję, że wszyscy tak dobrze bawili się na trybunach, jak ja w zawodach. Do mixed-zony przyszedł pan z córką. Rośnie następczyni? - Byłem w szoku, że córka wytrwała cały konkurs, bo był naprawdę długi. Pierwsze sprawdziany sportowe też zdaje śpiewająco, ale jeszcze nie wie na co postawi. Czasem mówi, że będzie skakała o tyczce, czasem, że w dal albo, że będzie śpiewała. Może jednak to ostatnie byłoby najlepsze. Na razie to dla niej tylko zabawa. Z perspektywy mojej kariery, to nie wiem, czy na pewno chciałbym, by poszła w moje ślady. Jako jedyny Polak w historii skoczył pan 6 metrów, ale ostatnio daleko od tych wyników. Jak pan to odbiera? - Czuję presję ze strony mediów i kibiców. Takie życie sportowca, a wygrywają ci, którzy potrafią sobie z tym radzić. Ja chyba nie mam z tym problemów, choć sport nie jest wcale łatwym kawałkiem chleba. W tym roku skończy pan 31 lat. Dotrwa pan do igrzysk w 2028 roku? - Chciałbym wciąż skakać do zawodów w Los Angeles. Na pewno nie zrezygnuje, bo coś się stało zdrowotnie czy mnie nie stać na wysokie skakanie. Jeśli miałbym zrezygnować, to wtedy, kiedy skoki przestaną mi sprawiać satysfakcję. Lubi pan też kontakt z publicznością. Podczas prezentacji zrobił pan salto. - To mój znak rozpoznawczy i podczas takich mityngów można sobie pozwolić na odrobinę luzu. By wszyscy się bawili i trochę odeszli od sztampowego sportu. Wspomniał pan o Duplantisie. To skoczek z innej planety? - Zdecydowanie nikogo teraz nie stać, by mu dorównać. To jednak jest sport i wszytko może się zdarzyć. Młody Michał Gawenda pobił pański rekord Polski juniorów. - Pięknie skacze i kibicuję mu całym sercem. Mam nadzieję, że jeszcze poprawi ten rekord. Ja późno dorosłem, ale nie ubolewam z tego powodu. Znam wiele karier, które szybko się zaczęły i zakończyły przedwcześnie. Mam nadzieje, że nie spotka to Michała.