Niedzielna Diamentowa Liga w Paryżu była wyjątkowa, bo tylko w wyjątkowych zawodach pobijane są rekordy świata. Nie jeden, a dwa - i oba w popularnych konkurencjach. Taki rekord pobiła w skoku wzwyż Ukrainka Jarosława Mahuczich, a później w biegu na 1500 m Kenijka Faith Kipyegon. I właśnie do tego drugiego przyczyniła się Australijka Jessica Hull, która wyrasta na jedną z gwiazd biegania na średnich dystansach. Biegła krok w krok za Kipyegon, dopiero na 200 m przed końcem Kenijka nadała takie tempo, które okazało się dla 28-latki zabójcze. Kipyegon pobiła rekord świata (3:49.04),Hull dobiegła druga, a jej rezultat - 3:50.83 - był siódmym w historii tego dystansu. W piątek w Monako Kipegon już nie było, choć przecież rok temu na oczach księcia Alberta pobiła rekord świata na jedną milę. Teraz dystans nieco wydłużono, do 2000 m, zarazem w stawce nie było tyle zawodniczek z Afryki, ile jest zazwyczaj. Bieg wykreował tylko jedną gwiazdę - była nią Jessica Hull. Kapitalny finisz Jessiki Hull. Nowy rekord świata, stadion w Monako je przyciąga Początkowo tempo nadawała Hiszpanka Lorena Martin, później jej rolę przejęły: Hiszpanka Esther Guerrero i Amerykanka Heather Maclean. Biegły bardzo szybko, nieznacznie poniżej tempa oznaczającego nowy rekord świata. Później zaś liczyła się już tylko Australijka, kolejne "setki" pokonywała w 15,5 - 15,8 s. Już na 200-300 m przed metą było jasne, że pobije rekord świata. Kwestią niewiadomą było to, czy odejmie z niego dwie sekundy, czy może nawet więcej. Ten rekord od trzech lat należał do Burundyjki Francine Niyonsaby, to 5:21.56 uzyskane w Zagrzebiu. Hull finiszowała w 5:19.70 - ten wynik będzie, po oficjalnym jego ratyfikowaniu, figurował na szczycie światowych tabel. Zapewne do momentu, gdy w którejś Diamentowej Lidze znów zostanie zorganizowany bieg na tym dystansie i zostaną zaproszone wielkie gwiazdy.