27-letnia zawodniczka wygrywała konkursy zarówno cztery lata temu w Osace, jak i przed dwoma laty w Berlinie. Po kilku treningach w Daegu przyznała, że rozważała ewentualność wycofania się z rywalizacji z powodu bólu lewego uda, ale uznała, że popsułoby to jej strategię. - By przejść do historii sportu należy zrobić coś naprawdę wielkiego, a ja na razie jeszcze nic takiego nie uczyniłam. Jestem jednak na dobrej drodze; w Daegu będę walczyć o złoty medal - powiedziała mistrzyni Europy z Barcelony 2010. Na pytanie, czy nie boi się pogłębienia urazu, uśmiechnęła się i oznajmiła, że gorzej być nie może. - Miałam naprawdę poważne problemy zimą. Potem powtórzyło się to w sezonie letnim. Kontuzja była na tyle poważna, że całkowicie zniszczyła moje przygotowania. To głównie dlatego długo zastanawiałam się, czy w ogóle przyjeżdżać do Daegu. Bałam się tylko jednego, że w perspektywie czasu bardzo będę żałowała, iż nawet nie spróbowałam - przyznała. Sprawę walki o złoto Vlasić zostawia otwartą. Oczywiście, jak każdy sportowiec chciałaby usłyszeć swój hymn na stadionie, ale zdaje sobie sprawę, że będzie trudno. - Chcę, by ludzie za kilka lat, kiedy przestanę już skakać, także o mnie mówili i wspominali moje konkursy. I nie chodzi tu wcale o ciągłe wygrywanie. W pamięci kibiców zostaje się nie tylko dlatego, że się zwyciężało seriami, ale także wówczas, gdy na scenie było się wystarczająco długo. To jest sport - czasami się wygrywa, czasami przegrywa. Ci co się tym pasjonują, doskonale o tym wiedzą - zaznaczyła. Mało prawdopodobne wydaje się jednak, by wielce sympatyczna Vlasić nie została już w pamięci miłośników Królowej Sportu. Ma w dorobku trzy złote medale - dwa mistrzostw świata i jeden Europy, ponadto olimpijskie srebro. Brylowała również w hali - dwukrotnie wygrywała konkursy mistrzostw świata, raz była druga i raz trzecia. Dziewięćdziesiąt dziewięć razy pokonała poprzeczkę na wysokości dwóch metrów i wyżej. Jej najlepsze osiągnięcie w karierze - 2,08 jest tylko o centymetr gorsze od rekordu świata Bułgarki Stefki Kostadinowej. W tym roku ma jednak problemy. Tylko raz skoczyła dwa metry i od liderki tegorocznej listy Rosjanki Anny Cziczerowej (2,07) dzieli ją siedem centymetrów. W czwartek odbędą się kwalifikacje, finał w sobotę o godz. 12.00 czasu europejskiego. Polki nie startują.