Kornelia Lesiewicz, która w sierpniu skończy 21 lat, już kilka lat temu pokazała ogrom swojego talentu. W 2021 roku wywalczyła mistrzostwo Europy juniorów w biegu na 400 metrów, w tym samym sezonie sięgnęła też po juniorskie wicemistrzostwo świata, a ze sztafetą seniorską sięgnęła po brąz halowych mistrzostw Europy. Przez kolejne sezony Lesiewicz miała jednak problem z nawiązaniem do tych sukcesów, a z jej ostatniego wywiadu dla WP SportoweFakty wynika, że nawarstwiające się kłopoty poważnie dały jej się we znaki. Młoda zawodniczka zmagała się bowiem z kontuzją mięśnia dwugłowego, przez którą nie mogła startować, do tego zmieniała trenerów. "Ostatnie dwa lata były dla mnie bardzo trudne pod względem psychicznym, nie mogłam sobie poradzić z tym wszystkim, co się działo. Był to ogromnie trudny czas, pogubiłam się, sama nie potrafiłam zawsze dawać z siebie 100 procent" - wyznała. Gwiazda dostała polskie obywatelstwo. "Myślała, że robię sobie żarty" Kornelia Lesiewicz rozważała zakończenie kariery. Z pomocą przyszli rodzice Lekkoatletka wyznała, że gdyby nie wsparcie rodziców, jej kariera mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej. A nawet mogłaby się zakończyć. Nie czerpała bowiem radości z treningów, wątpiła w swoje umiejętności i zastanawiała się nawet nad sensem kontynuowania przygody ze sportem. Lesiewicz zdradziła również, że ostatnio nie zmaga się już z problemami zdrowotnymi. Kluczowa okazała się praca z fizjoterapeutą, dzięki której może już trenować "na pełnych obrotach", co jest dla niej dużym zaskoczeniem. "Na ostatnim zgrupowaniu w RPA miałam bardzo intensywne treningi i choć może to głupie, to sama się zastanawiałam, kiedy ten mięsień nie wytrzyma. Byłam bardzo przeczulona, bo to było aż niemożliwe, że przestałam czuć jakikolwiek ból" - wyznała. Jak podkreśliła Lesiewicz, ważna była dla niej zmiana trenera. Najpierw zakończyła współpracę z Sebastianem Papugą, którego zastąpił Zbigniew Król, później w końcu trafiła do Aleksandra Matusińskiego. Ostatni z wymienionych stanął przed trudnym zadaniem - młoda zawodniczka bowiem początkowo osiągała świetne wyniki, a później nie była już w stanie nawiązać do tego poziomu. "Ufałam bezgranicznie mojemu pierwszemu trenerowi, ale nie wiedziałam wtedy, jakim kosztem się to odbywało. Przejechałam się na tym. Na szczęście trener Matusiński wykonał ogromną robotę i wyprowadził mnie z tej dziury" - skwitowała. Zabrakło kilku gwiazd. PZLA ogłosił składy na olimpijskie kwalifikacje sztafet