Brązowy medalista olimpijski z Rio de Janeiro w skoku wzwyż, Bohdan Bondarenko, udzielił emocjonalnego wywiadu "Przeglądowi Sportowemu". Wojna w Ukrainie. Bohdan Bondarenko zwrócił się do Rosjan i Białorusinów Do niedawna jeden z najlepszych skoczków wzwyż na świecie, były mistrz świata i Europy, nie może pojąć niczym niewytłumaczalnej agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Niewiele zabrakło, a 32-latek przebywałby teraz w bombardowanym Charkowie, drugim największym mieście w Ukrainie, ale jego lot z Rzymu 24 lutego już nie doszedł do skutku i sportowiec pozostaje we Włoszech. Drży jednak cały, bo jego mama, brat i babcia - jak opowiada w rzeczonej rozmowie - każdego dnia kryją się w piwnicy przed atakami rakietowymi. - Chcę też głośno mówić o tym, co naprawdę dzieje się w moim kraju. Jestem wprost zszokowany faktem, że do niektórych to nie dociera. Także do moich znajomych, z którymi rywalizowałem jako sportowiec - mówi Bondarenko, dodając wyraźnie, że ma tu na myśli Rosjan i Białorusinów. - Uznają, że w Ukrainie nic takiego się nie dzieje, widocznie tak mówią im w programach informacyjnych. W ogóle nie zdają sobie sprawy, że panuje tu pełne bezprawie i że nas tu zabijają. Myślą, że to nieprawda! - denerwuje się gigant światowego skoku wzwyż. Bondarenko jednak nie wrzuca wszystkich do jednego wora i stać go na to, aby pokłonić się tym obywatelom obu krajów, którzy potrafią postawić się reżimom. - Szanuję jednak tych Rosjan i Białorusinów, którzy zdobywają się na odwagę i wychodzą na ulice na znak poparcia dla Ukrainy. Ryzykują, że spotka ich za to kara, ale w ten sposób okazują nam choć małą pomoc. Nie wybierają milczenia. Bo milczenie jest dla mnie równoznaczne ze współuczestnictwem - przyznał Bondarenko.