Wskaźniki pokazywały, że poziom zanieczyszczenia powietrza podczas rywalizacji maratończyków był 15 razy wyższy niż uznawany za dopuszczalny. Stężenie pyłów PM2,5 (najbardziej szkodliwy dla człowieka spośród zanieczyszczeń atmosferycznych) wynosiło 400 mikrogramów na metr sześcienny, podczas gdy maksymalny poziom rekomendowany przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) to 25. Jeden z biegaczy, Chińczyk Liu Fan, zaznaczył, że jest już przyzwyczajony do takich warunków. Towarzysząca mu na trasie żona oceniła jednak, że powietrze było okropne. Z tego powodu część uczestników zeszła z trasy. "Kiedy zobaczyłem, jak wygląda moja maseczka po przebiegnięciu 10 kilometrów, powiedziałem sobie "dość, wystarczy". To absurdalne, bo przecież powinniśmy biec dla zdrowia" - zaznaczył zdenerwowany Brytyjczyk Chas Pope. Organizatorzy informowali uczestników o trudnych warunkach, ale nie zdecydowali się przełożyć imprezy. Tłumaczyli, że byłoby to bardzo trudne ze względu na fakt, że prawie połowa zawodników stanowiły osoby spoza Pekinu. Argumentowali też, że zatrudnili dodatkowy personel medyczny, by w razie potrzeby pomóc biegaczom. Wygrali Etiopczycy Girmay Birhanu Gebru i Fatuma Sado Dergo. Od lat smog stanowi coraz większy problem w dynamicznie rozwijających się pod względem produkcji sprzętu elektronicznego Chinach. Do wzrastającego poziomu zanieczyszczenia powietrza przyczynia się również zwiększająca się systematycznie liczba samochodów poruszających się na drogach w tym kraju.