Trzy serie i już wszystko było jasne. Tak Bukowiecki zaczął sezon wśród gwiazd
Konrad Bukowiecki świetnie zaczął ten rok, wreszcie zimą pchał kulę bez bólu, a 21.32 m uzyskane w halowych mistrzostwach Polski w Toruniu dawało nadzieję na dalekie rzuty w imprezach docelowych. Te jednak polski as kompletnie zawalił, w Apeldoorn i Nankinie nie znalazł się nawet w ścisłym finale. Po dwóch miesiącach przerwy 28-latek wrócił do rywalizacji - w mityngu World Athletics Gold w Zagrzebiu. W znakomitej stawce Polak zajął... ostatnie miejsce, jako jedyny nie uzyskał nawet 20 metrów.

Jeszcze 22 lutego Konrad Bukowiecki mógł realnie myśleć o walce o medale - przynajmniej w halowych mistrzostwach Europy. A już występ w finale wydawał się być obowiązkiem dla naszego asa, byłego mistrza Europy z Belgradu. W każdym konkursie uzyskiwał wyniki ponad 20 metrów, w Toruniu pchnął kulę na 21.32 m.
Tyle że w Apeldoorn kulomiot ze Szczytna zawiódł. Zawiódł siebie i swojego tatę, czyli trenera - sam to mówił. Nie awansował do finału, zdecydował się jednak na wyjazd do Nankinu, by tam walczyć w mistrzostwach świata pod dachem. Scenariusz się powtórzył, choć tu eliminacji nie było, a tylko sam konkurs - na nowych zasadach. Czyli: eliminowanie po kolejnych seriach. Polak trzy kolejne próby miał niemierzone, zakończył więc zmagania.
Teraz zaś zaczął, po dwóch miesiącach przerwy, rywalizację na stadionie.
Konrad Bukowiecki zaczął sezon letni. Pierwszy start w Zagrzebiu w mityngu World Athletics Gold
Okazją ku temu był Memoriał Borisa Hanžekovicia - zawody w Zagrzebiu, mające bogatą, ponad 70-letnią tradycję, wysoko notowane w kalendarzu World Athletics. Tam mają rangę Gold - wyżej jest tylko Diamentowa Liga. Nic więc dziwnego, że do stolicy Chorwacji przyjechały gwiazdy, choćby trzech spośród czterech najlepszych zawodników HMŚ w Nankinie.
Rywalizacja w Zagrzebiu została podzielona na trzy dni - w czwartek walczyli kulomioci, w piątek tę szansę dostaną panie w skoku wzwyż, w sobotę odbędzie się główna część zmagań.
Bukowiecki pchał dziś kulę jako trzeci - w mityngu zameldował się z próbą na 19.16 m. Dawała mu wtedy 10. miejsce, bo Serb Armin Sinancević nie miał zmierzonej odległości. Z kolei Włoch Leonardo Fabbri już uzyskał 21.38 m, wysoko zawiesił poprzeczkę całej reszcie.

W drugiej kolejce Polak poprawił się na 19.56 m, ale... spadł na ostatnie miejsce, bo Serb posłał kulę na 19.78 m. Bukowiecki musiał więc poprawić się o co najmniej pół metra, bo tylko ośmiu najlepszych uzyskiwało kolejne trzy szanse.
Tyle że Polak zawalił tę próbę, został na ostatnim miejscu. A cała reszta stawki miała wyniki z dwójką z przodu.
Siedmiokrotny mistrz Polski nie żyje. Mirosław Formela miał zaledwie 46 lat
Memoriał Hanžekovicia zakończył się zaś w sposób niesamowity. Po trzech kolejkach prowadził Amerykanin Payton Otterdahl, czwarty zawodnik ostatnich igrzysk olimpijskich. W trzeciej kolejce uzyskał 21.71 m, wyprzedził Fabbriego, który w międzyczasie pchnął na 21.63 m. I tak było niemal do końca, do ostatniej serii.
Wtedy najpierw "zaszalał" Nigeryjczyk Chukwuebuka Enkwechi - 21.58 m dało mu awans na trzecią pozycję. A za chwilę halowy mistrz świata Tom Walsh pchnął na... 21.71 m - wyrównał wynik Amerykanina. Decydowała druga próba, w niej Otterdahl miał lepszy rezultat o 3 centymetry (21.12 a 21.09 m).
Kolejny start Bukowieckiego - w przyszły piątek w Memoriale Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy, także "złotej" imprezie World Athletics.
Zobacz również:
- Fajdek walczył o zwycięstwo. Upadł, chwycił się za kostkę. Mistrz już skomentował
- 85.92 m polskiego oszczepnika w Kuortane. To był rzut po mistrzostwa świata
- Starcie rywalek Bukowieckiej, dwie poniżej 49 sekund. Sensacyjny rekord kraju
- Najszybszy bieg Skrzyszowskiej w sezonie. Niesamowity rekord Diamentowej Ligi w Paryżu
