Gdy trzy lata temu w "pandemicznych" mistrzostwach Polski we Włocławku 19-letnia Pia Skrzyszowska sięgnęła po srebro w rywalizacji na 100 metrów, było już wiadomo, że mamy do czynienia z wielkim talentem. Przegrała tylko z Ewą Swobodą, ale niedosyt miała pewnie po rywalizacji na płotkach. Tam do medalu zabrakły jej trzy setne sekundy, biegała wówczas ten dystans w czasie ok. 13,5 sekundy. Przez rok poprawiła się w nieprawdopodobny sposób - w 2021 roku sięgnęła już po złoto na obu dystansach, wykorzystała nieobecność Swobody. Dziś jest wielką gwiazdą, ale koncentruje się już tylko na jednym dystansie - na 100 metrach przez płotki. Tu jest mistrzynią Europy, tu marzy o poprawieniu rekordu Polski. I o skutecznej walce z wielkimi rywalkami z Ameryki i Afryki, do których traci coraz mniej. Pii Skrzyszowskiej mogło zabraknąć w finale. Chwile grozy, koszmarny błąd mistrzyni Europy W Polsce Skrzyszowska nie ma sobie równych. W ostatnich zawodach, czy to w Diamentowej Lidze, czy też w mniejszych mityngach, np. w Szekesfehervarze, biegała już poniżej 12,7 sekundy, ale też popełniała sporo błędów technicznych. Gdyby nie one, mogłaby - choćby w Monaco - nawet zmierzyć się z własnym rekordem życiowym. Właśnie ewentualne błędy mogły jej zabrać złoto dziś w Gorzowie - bezbłędna Skrzyszowska jest bowiem znacznie szybsza od Weroniki Nagięć, Klaudii Wojtunik czy Klaudii Siciarz. Natalia Kaczmarek podwójną mistrzynią Polski. Finisz marzeń dał jej złoto I taki właśnie błąd mógł pozbawić mistrzynię Europy miejsca w finale! W eliminacjach Skrzyszowska świetnie bowiem ruszyła, ale na trzecim rozstawie zahaczyła mocno nogą atakującą płotek, a później jeszcze poprawiła drugą. Niemal się zatrzymała, mogła nawet upaść. Rozłożyła ręce, utrzymała się w torze i zaczęła gonić biegnącą obok Nagięć. Wyprzedziła ją, wygrała w czasie 13.18 s, awansowała do finału. Tu miała walczyć o trzecie z rzędu złoto na 100 m przez płotki. Finał marzeń 22-latki z Warszawy. Jest nowy rekord sezonu Decydujący bieg o medalach był bardzo chaotyczny. Najpierw zawiodła aparatura badająca czas reakcji, bo Weronika Barcz ruszyła się po 0.105 sekundy od strzału - to idealna reakcja. A mimo to zawodniczki musiały wrócić do bloków. Po chwili nieco za szybko zareagowała Wojtunik - znów bieg został "odstrzelony". I ponownie, gdy za szybko ruszyły się Wojtunik i Barcz - tym razem obie zostały napomniane żółtymi kartkami. Dopiero za czwartym razem wszystko poszło zgodnie z planem - Skrzyszowska wygrała pewnie, z czasem 12.94 s. Srebro wywalczyła Siciarz (13.09), brąz zaś Marika Majewska (13.21). - W półfinale w Tokio miałam chyba cztery falstarty, wszystkie kończyły się zielonymi kartkami. Nie miałam z tym dziś problemów, ale dziewczyny się denerwowały, różne słowa leciały. W sprincie trzeba być jednak na to gotową - mówiła Skrzyszowska w TVP Sport. Dodała też, że... nie potrafi biegać w mistrzostwach Polski. - Presja jest duża, nie chciałam jednak przegrać tu z rywalkami. W wielkich zawodach jest inaczej. Nie nastawiałam się tu na żaden dobry czas, jestem w mocnym treningu. Jadę więc do Budapesztu z rezultatem 12.65 s, moja forma rośnie, ale rywalki tego jeszcze nie widzą - śmiała się.