Lisek, który znakomicie spisuje się w tym sezonie zimowym, po uzyskaniu wysokości 5,90 zrezygnował z dalszych prób. To drugi obecnie wynik na świecie. Lepszy ma tylko rekordzista świata Francuz Renaud Lavillenie - 6,02. - Liczyłem na to, że w Werre-Park w Bad Oeynhausen Piotrek skoczy 5,90. Był na to przygotowany. Wszystko wskazywało na to, że jest w stanie to zrobić. Wydaje mi się i bardzo bym chciał, by dołożył do tego jeszcze pięć centymetrów - powiedział Kaliniczenko. Poprzedni rekord Polski pod dachem wynosił 5,87 i także należał do Liska. Kolejna okazja do poprawy rezultatu nadarzy się w rozpoczynających się w czwartek w Pradze halowych mistrzostwach Europy. - Nie sądzę, by miało być tam jakieś potknięcie. Oczywiście w skoku o tyczce nic nie jest pewnego. To bardzo skomplikowana konkurencja, ale Piotrek się ustabilizował już na poziomie 5,80. Taki był też nasz cel na ten sezon. Chcieliśmy stworzyć solidną bazę i wszystko wskazuje na to, że się udało - zaznaczył trener. Jego zdaniem niespełna 23-letni Lisek jest w stanie w przyszłości skakać jeszcze wyżej. - To zawodnik, który dopiero dojrzewa. Staje się fizjologicznie mężczyzną. Jeszcze dużo pracy przed nim i przygodę ze skokiem o tyczce dopiero zaczyna. To taka konkurencja, że do końca kariery człowiek się uczy - wspomniał Kaliniczenko. ' Ważne jest, by teraz nie wywierać na zawodniku OSOT Szczecin presji. - W Pradze najważniejsze jest, by zrobić swoje. Nie wymagajmy, by pobił kolejny rekord Polski. Będę bardzo z niego zadowolony, jeśli w pierwszej próbie pokona 5,80. To tyczkarz psychicznie odporny i on sam wie, na co go stać. Stara się jednak nie mówić o medalu, czy wysokich miejscach. Najważniejsze jest skoczyć swoje - podkreślił szkoleniowiec. Jak wyliczył statystyk PZLA Tomasz Wieczorek średnia dziesięciu najlepszych startów Liska w bieżącym sezonie to 5,79. Do absolutnego rekordu Polski Pawła Wojciechowskiego brakuje mu centymetra - 5,91. - I to daje nam powody do radości. Zwłaszcza że celem pozostaje dobre przygotowanie do igrzysk w Rio de Janeiro. Na razie wszystko układa się po naszej myśli - wspomniał Kaliniczenko. Czy nie będzie problemu z zatwierdzeniem rekordu Polski? - Nie sądzę, ale nie chcę też wyprzedzać ostatecznej decyzji. Musimy poczekać, aż otrzymamy od niemieckiego związku certyfikat miejsca rozgrywania konkursu w centrum handlowym. Mówię z optymizmem, gdyż to nie pierwsze tam zawody. Rok temu Lisek wynikiem 5,77 ustanowił w Bad Oeynhausen rekord życiowy - powiedział sędzia międzynarodowy IAAF Janusz Rozum. W halowych mistrzostwach Europy poza zasięgiem wydaje się być Lavillenie, który nie tylko skacze wysoko, ale i bardzo regularnie. - To jest faworyt, ale zadaniem Piotra będzie nawiązanie walki. Najważniejsze jest, by zaliczać kolejne wysokości w pierwszych próbach. Skok o tyczce jest także konkurencją taktyczną, a w tym Renaud jest naprawdę niezły. On wie, jakie podejścia odpuszczać, kiedy podnieść poprzeczkę wyżej. Trzeba starać się wyprowadzić go z równowagi i wtedy on też może popełnić błąd - zauważył trener. Ostatnie dni przed wyjazdem do Pragi Lisek spędzi w Spale. Dotarł tam w niedzielę z samego rana, po 850 km podróży z Niemiec. - Teraz najważniejsza jest regeneracja. Został nam już tylko jeden mocniejszy akcent treningowy do zrobienia i odpoczynek - dodał Kaliniczenko. Eliminacje w halowych mistrzostwach Europy zaplanowane są na piątek, finał dzień później.