"W rejonie, w którym mieszkam, widać z okna miasto Czuhujew - oddalone o 30 kilometrów od Charkowa. Tam jest wojskowe lotnisko i akademia wojskowa. Około godziny 18. było bombardowanie. Widziałem na własne oczy wybuchy, teraz jest tam kolosalny pożar" - wskazał Bubnow. Jak przekazał PAP - w dzień Rosjanie próbowali trafić w szpital, a zniszczony został blok mieszkalny. Zginęło 8 osób, a ponad 30 zostało rannych. "W rejonie mieszkalnym Saltowka zostało zbombardowane wyrzutnią rakietową 'Grad' kilka budynków. Rano natomiast dwie bomby trafiły w Urząd Wojewódzki. Jedna spadła przed samym budynkiem, a druga uderzyła w dach" - opowiedział. Niektóre sklepy w Charkowie są otwarte. W piekarni upieczono chleb, ale nie ma go kto rozwozić. Ten, kto mieszka obok, podchodzi i bierze go za darmo. Ci, którzy szukają schronienia w metrze, mają tam do dyspozycji sklepiki-kioski z najprostszymi produktami np. wodą, sokami, pieczywem. "Niewiele osób może wyjechać z Charkowa, codziennie natomiast jest jeden pociąg do Lwowa. Mamy godzinę policyjną od godz. 15 do 6 rano" - przekazał trener. Wyjaśnił, że on mieszka w bloku 9-piętrowym, który znajduje się daleko od centrum miasta. Czytaj także: Rosyjscy biegacze wracają do kraju. "Nie trawimy tego, jak mówią o nas miejscowi" "Kiedy w Czuhujewie coś wybuchło, to mój blok się trząsł. Na razie chowam się w domu, nigdzie nie wychodzę. Chociaż 10 kilometrów ode mnie jest lotnisko międzynarodowe, ale nie jest ono ostrzeliwane. Prawdopodobnie jest Rosjanom potrzebne. Nic tam się nie dzieje. Mam światło i wodę. Jednak w Saltowce pocisk trafił w rurę ogrzewania i w elektrownię. Ponoć elektrownia została w jakiś sposób naprawiona. Dzisiaj śpię ubrany i gotowy do ewentualnej ewakuacji. Poprzedniej nocy było spokojniej" - zrelacjonował szkoleniowiec. Ania, wolontariuszka w domu dla samotnych matek z dziećmi w Charkowie, przekazała w rozmowie z PAP, że w mieście nie jest bezpiecznie. "Charków jest dziś atakowany przez rosyjskich bojowników. Rano wysadzili budynek administracji miejskiej. Proszę o modlitwę. Nie jest bezpiecznie" - powiedziała. Kontakt z Charkowem ma trener skoku o tyczce Wiaczesław Kaliniczenko. Od lat mieszkający w Polsce szkoleniowiec, który trenował m.in. Monikę Pyrek, Piotra Liska czy Pawła Wojciechowskiego, przekazał PAP m.in. informację o 19-letnim chłopaku, synu jego znajomej, byłej sprinterki biegającej 100 i 200 m Oksany Guskovej. "On jest sam w domu. Budynek, który stał obok, ostrzelano. Osiem osób zginęło. Przed chwilą moja żona rozmawiała z mamą tego chłopaka. On nie ma co jeść. Dwa pierogi wydają dziennie. Jest jeden sklep otwarty, ale już tam ograniczono przydział, bo jeden ma pieniądze i bierze wszystko, a drugi nie mógłby nawet kupić chleba" - powiedział Kaliniczenko. Guskova 10 dni temu wyjechała z młodszym synem do Hiszpanii, a starszy nie mógł opuścić Ukrainy ze względu na mobilizację. "Tam dzieją się straszne rzeczy. Rosjanie strzelają do cywilnych obiektów, bombardują je. Trzeba o tym mówić. Świat nie może milczeć" - powiedział PAP Kaliniczenko.