Na co właściwie stać Anitę Włodarczyk, bo wydaje się, że jej możliwości są nieograniczone... Krzysztof Kaliszewski: Wielokrotnie już mówiłem, że Anitę stać na bardzo dużo. Gdyby miała trochę więcej zdrowia, stać ją nawet na rekord podobny do mężczyzn. Niestety jednak są pewne ograniczenia związane z problemami z kręgosłupem, które uniemożliwiają przeprowadzenie pewnych ćwiczeń na treningu. Musimy cały czas uważać. Na szczęście udało się opracować system i jak widać przynosi on efekty. Dlatego też w tej chwili trudno mi mówić o jej możliwościach. Nad czym właściwie rekordzistka świata musi jeszcze pracować? - Zawsze należy pracować nad techniką. Cały trening, jaki obecnie robimy, trochę to psuje, bo jesteśmy nadal w pełnych przygotowaniach do mistrzostw świata. Dlatego trzeba na to na każdym kroku zwracać uwagę. Oczywiście inne elementy też są istotne, bo w rzucie młotem musi być harmonia. Włodarczyk nie jest przecież początkującą zawodniczką, więc chyba umie już rzucać młotem? - Oczywiście, ale technikę doskonalić trzeba cały czas. Trzeba zwracać uwagę na szczegóły. Każdy zawodnik jest inny i bardzo ważna jest indywidualizacja. Współpracujemy już razem szósty rok i bardzo się z tego powodu cieszę, że się dogadujemy. Nawet jak są drobne incydenty zdrowotne, to potrafimy jakoś sobie z tym poradzić. Problemy z kręgosłupem to coś poważnego? - Cały czas balansujemy na bardzo cienkiej granicy i właściwie nie wiem, co może się stać. Nigdy nie wiadomo. Tak jak w tym sezonie przed mityngiem w Pekinie. Poleciała do Chin i nagle odezwały się plecy. Nie wiadomo było, co będzie dalej. Myślałem, że znowu się zacznie... Na szczęście skończyło się na strachu. Wyszliśmy z tego obronną ręką. Pan analizując technikę rzutu Anity, ogląda to w zwolnionym tempie? - Tak, ale nie lubię tego robić. Mam już tak wyćwiczony wzrok, że widzę co jest i na co należy zwrócić uwagę. Jesteście oboje spod znaku Lwa. A to silne charaktery. - Tak. I lepiej z nami nie zadzierać. Jest między nami tylko jeden dzień różnicy. Między nami jest jak w związku małżeńskim bez konsumpcji. Lwica chodzi na polowania i przynosi zwierzynę, czyli trofea, a do mnie należą zadania lwa, czyli pożeranie zwierzyny. Rozmawiała Marta Pietrewicz