Tragiczny los rekordzisty świata. Wielkie oszustwo i haniebne zachowanie w czasie igrzysk
Na dziedzińcu szpitala stały ambulanse z trzema pacjentami w skrajnie ciężkim stanie. Policjanci mówili, że lepiej pozwolić im umrzeć, bo i tak nie mają szans. Jednym z tych pacjentów był rekordzista świata w trójskoku, zaledwie 27-letni Joao Carlos de Oliveira nazywany też Joao do Pulo, czyli "Janem Skoczkiem". W tamtym czasie był ikoną w swoim kraju. Dziś porównywany z samym Usainem Boltem.

W skrócie
- Joao Carlos de Oliveira, światowej sławy trójskoczek z Brazylii, był ofiarą tragicznego wypadku, który zakończył jego sportową karierę.
- Sędziowie podczas igrzysk w Moskwie niesprawiedliwie odebrali mu szansę na złoty medal, co do dziś budzi kontrowersje.
- Po latach zmagań z problemami zdrowotnymi i finansowymi, sportowiec zmarł w wieku 45 lat, a jego dziedzictwo zostało uhonorowane pomnikiem i miejscem w Księdze Bohaterów Brazylii.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Był 22 grudnia 1981 roku. Ten dzień wstrząsnął całą Brazylią. Jedna z ikon tego kraju, 27-letni Joao Carlos de Oliveira, walczyła o życie. Wracał do Sao Paulo z uroczystości wręczenia dyplomów, gdy auto, którym podróżował z bratem Francisco i przyjacielem, zostało uderzone przez inny pojazd na autostradzie Anhanguera, na 86. kilometrze.
W tamtym czasie Joao Carlos de Oliveira był najlepszym sportowcem w kraju. Na koncie miał dwa brązowe medale z dwóch kolejnych igrzysk olimpijskich - Montrealu (1976) i Moskwy (1980). Trzykrotnie wygrywał też lekkoatletyczne Puchary Świata, które były protoplastą mistrzostwo świata. Poza tym był aktualnym rekordzistą świata w trójskoku. W kraju nazywali "Joao do Pulo", czyli "Jan Skoczek".
"Jan Skoczek" z Pindamonhangaba oczarował świat. Tragiczny wypadek przerwał wspaniałą karierę
W Kraju Kawy był on kimś więcej niż sportowcem - był symbolem zwycięstwa i dumy narodowej. Urodzony w Pindamonhangaba lekkoatleta oczarował świat swoim talentem w trójskoku i skoku w dal. Jego dziedzictwo wykracza poza sport. Joao Carlos de Oliveira inspirował pokolenia swoją determinacją i pokorą.
Dlatego w momencie wypadku cały kraj wstrzymał oddech.
- Mój asystent zadzwonił do mnie i powiedział, że na dziedzińcu szpitala stoją ambulanse z trzema pacjentami w skrajnie ciężkim stanie. Policja mówiła nawet: "Lepiej pozwolić im umrzeć, bo nie mają szans". Powiedziałem więc mojemu asystentowi: "Zabierz pacjentów, musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy" - tak wydarzenia z feralnego 22 grudnia relacjonował dla "Globo" doktor Nubor Facure.
Zaczęła się walka o życie wybitnego sportowca, ale też o uratowanie prawej nogi, która pozwalała mu na wykonywanie tak spektakularnych skoków.
Skala zniszczeń w organizmie brazylijskiego rekordzisty świata była ogromna. Do szpitala w Campinsa, w którym spędził prawie rok, trafił w śpiączce, z krwotokiem, stłuczeniem płuc, urazem głowy, zmiażdżoną prawą nogą i złamaną szczęką. Przeszedł 16 operacji, doznał czterech zatrzymań krążenia i spędził setki godzin w agonii. Ale przeżył, choć pod koniec 1982 roku trzeba mu było jednak amputować prawą nogę. W szpitalu odwiedził go nawet ówczesny prezydent kraju Joao Figueiredo.
Jasne było, że to koniec wielkiej kariery mistrza, który pewnie byłby kandydatem do olimpijskiego złota w igrzyskach olimpijskich w Los Angeles (1984).
To, co powiem, może zabrzmieć arogancko, ale uważam, że Joao był Usainem Boltem. Wygrywał bez treningu, bez wielkiego poświęcenia. Był wyjątkowy
Miał siedem lat, kiedy zaczął pracować. Kosmiczny rekord świata
Joao do Pulo nie miał łatwego życia. Jako dziecko stracił matkę. Miał siedem lat, kiedy rozpoczął pracę na myjni samochodowej. Jako nastolatek wstąpił do wojska. Doszedł do stopnia sierżanta.
W 1973 roku objawił się jego talent. Pobił rekord świata w trójskoku, skacząc 14,75 m. Dwa lata później, 15 października, dokonał skoku w inną epokę. Wprawdzie nie przekroczył żadnej magicznej granicy, ale pobił rekord świata seniorów aż o 45 centymetrów. Nikt w tej konkurencji nie poprawił bardziej rekordu świata. Brazylijczyk miał wówczas zaledwie 21 lat, a wszystko działo się o godz. 17.30 na wysokości ponad 2200 metrów nad poziomem morza w Meksyku. Tam triumfował w igrzyskach panamerykańskich.
Joao Carlos de Oliveira skoczył wówczas 17,89 m. Poprzedni rekord świata od trzech lat należał do Gruzina Wiktora Saniejewa. Wynik Brazylijczyka przetrwał blisko dziesięć lat. W 1995 roku poprawił go dopiero Amerykanin Willie Banks, który w Indianapolis skoczył 17,97 m.
De Oliveira był faworytem do złotego medalu w trójskoku na igrzyskach olimpijskich w Montrealu, ale po operacji żołądka skoczył zaledwie 16,90 m i został wyprzedzony przez Saniejewa (17,29 m) oraz Amerykanina Jamesa Buttsa (17,18 m), zdobywając brązowy medal. Ponadto był czwarty w skoku w dal.
Wielkie oszustwo w Moskwie. Haniebne gwizdy i płacz w autobusie
Zawody na igrzyskach w Moskwie w 1980 roku były niezwykle kontrowersyjne ze względu na faworyzowanie rodzimych sportowców przez radzieckich sędziów. Trzykrotny mistrz olimpijski Saniejew i jego rodak Jaak Uudmae byli reprezentantami tego kraju. Brazylijczyk był największym rywalem sportowców z ZSRR.
Podczas zawodów radzieccy sędziowie nie uznali dwóch jego skoków, z których jeden, przekraczający 18 metrów, został uznany przez międzynarodowych analityków za nowy rekord świata. Ci sami obserwatorzy uznali oba skoki za całkowicie prawidłowe. Według krytyków, celem było przyznanie czwartego i bezprecedensowego tytułu olimpijskiego Saniejewowi, wówczas trzykrotnemu mistrzowi olimpijskiemu w tej dyscyplinie. Mimo to Saniejew zdobył tylko srebro - 17,24 m - wyprzedzony przez Uudmae - 17,35 m. Joao Carlos de Oliveira zdobył kolejny brąz - 17,22 m.
Łotewski trener Uudmae, Harry Seinberg, przyznał nawet w nieformalnych rozmowach, że wyniki Brazylijczyka zostały zmienione na korzyść lekkoatletów ZSRR. Dopiero w 2000 roku, 20 lat po igrzyskach w Moskwie i na progu igrzysk w Sydney, największa australijska gazeta "The Sydney Morning Herald" opublikowała obszerny reportaż, w którym wykazano, że niedozwolone skoki Brazylijczyka były częścią radzieckiej operacji mającej na celu zapewnienie Saniejewowi czwartego tytułu olimpijskiego. Plan ostatecznie się nie powiódł z powodu lepszego skoku Uudmae, ale ZSRR i tak zdobył złoty medal.
De Oliveira, który został haniebnie wygwizdany przez rosyjską publiczność, uśmiechnął się i pogratulował swoim radzieckim rywalom oraz podziękował wszystkim organizatorom imprezy. Jednak, jak później wyznał jego wieloletni trener, Pedro Henrique de Toledo, rozpłakał się w autobusie powrotnym ze stadionu do wioski olimpijskiej, mówiąc, że został oszukany i pozbawiony złota.
Umierał w samotności. Miał 45 lat
Nieco ponad rok później doszło do tragedii, która przerwała wspaniałą karierę De Oliveiry.
Po tragicznym wypadku, który ledwie przeżył, dwukrotnie (w latach 1986 i 1990) został wybrany deputowanym stanu Sao Paulo. Nie uzyskał jednak reelekcji w latach 1994 i 1998.
Z czasem popadł w problemy finansowe. Został nawet aresztowany za niepłacenie alimentów jednemu z dwójki swoich dzieci. Jego jedynym źródłem dochodu była pensja emerytowanego wojskowego. Ostatnie lata życia spędził sam, cierpiąc na depresję i zmagając się z problemami alkoholowymi. Zmarł 29 maja 1999 roku, dzień po swoich 45. urodzinach, z powodu marskości wątroby i ogólnej infekcji.
Po jego śmierci rodzina sprzedała dwa medale olimpijskie de Oliveiry oraz ten za rekord świata byłemu prezesowi Brazylijskiej Konfederacji Lekkoatletycznej, Roberto Gesta de Melo.
W styczniu 2022 roku w Pindamonhangaba, na rondzie noszącym imię sportowca, odsłonięto pomnik Joao Carlosa de Oliveiry, dzieła hiszpańskiego artysty Hugo Lukasa.
Kilka miesięcy temu, 28 marca 2025 roku, wiceprezydent Brazylii Geraldo Alckmin usankcjonował ustawę, która wpisuje Joao Carlosa de Oliveirę do Księgi Bohaterów i Bohaterek Ojczyzny złożonej w Panteonie Ojczyzny i Wolności Tancredo Neves w Brasilii.
Zobacz również:













