Nie jest łatwo w dzisiejszej lekkiej atletyce znaleźć zawodnika, który potrafiłby tak pewnie wygrywać rywalizację z innymi zawodnikami niemal w każdych warunkach. Takiego jak Grant Holloway, mistrz olimpijski, trzykrotny mistrz ze stadionu i trzykrotny z hali. W męskich zmaganiach może jedynie Armand Duplantis bardziej zdominował zmagania tyczkarzy, ewentualnie Jakob Ingebrigtsen, ale tylko rywalizację na 5000 m. W hali, na dystansie 60 m przez płotki, Holloway jest niepokonany od początku swojej kariery. Na stadionie w poprzednim roku wygrywał wszystko aż do drugiej połowy sierpnia, z igrzyskami włącznie. I dopiero wtedy dwukrotnie został pokonany, najpierw przez Jamajczyka Rasheeda Broadbella z Jamajki o cztery setne sekundy w Diamentowej Lidze w Lozannie (miał 13.14 s), a później w ostatnich zawodach w sezonie z Belinzonie. Tam o 0.01 s lepszy od niego był Francuz Sasha Zhoya. Gran Holloway pokonany w Tom Jones Memorial na Florydzie. Zaskakujący początek sezonu na stadionie Rok temu Holloway wybrał podobny schemat jak teraz, też biegał w hali, a z Glasgow przywiózł złoto mistrzostw świata. Wtedy jednak miał o dwa tygodnie dłuższą przerwę, zanim zdecydował się na mityng Tom Jones Memorial w Gainesville na Florydzie. Wygrał najpierw eliminacje (13.21 s), później finał (13.10 s). Teraz też był zdecydowanym faworytem, stawka była jednak mocna. Złożona z amerykańskich płotkarzy, ale to przecież i tak światowa czołówka. W seriach eliminacyjnych większych sensacji nie było, Holloway pewnie wygrał pierwszą (13.30 s), a Dylan Beard - drugą (13.28 s), przed Treyem Cunninghamem (13.38 s). Z tym ostatnim w całej karierze rywalizował 21 razy, w zawodach wliczanych do World Athletics. Przegrał trzykrotnie, ale tylko raz, gdy obaj dobiegli do mety - w 2022 roku w Lozannie, o 0.01 s. A teraz Cunningham, mający rekord życiowy na poziomie 13.00 s, dobrał się w końcu mistrzowi olimpijskiemu do skóry. I to w zaskakującym stylu. Wicemistrz świata z Eugene z 2023 roku uzyskał bowiem czas 13.09 s - najlepszy w tym roku na świecie. Holloway zaś, w sprzyjających warunkach (wiatr w plecy 1,5 m/s), dobiegł do mety w 13.18 s. To wynik lepszy od rekordu Polski, ale dla 27-latka: dość przeciętny. W poprzednim sezonie po zawodach na Florydzie mistrz olimpijski zdecydował się na dłuższą przerwę. A jak będzie tym razem?