Dodatkowo panel jest za wprowadzeniem zakazu organizowania w Rosji dużych imprez sportowych przez kolejne cztery lata, co mogłoby mieć wpływ na piłkarskie mistrzostwa Europy 2020. Cztery mecze, w tym ćwierćfinał, mają się odbyć w St. Petersburgu. W specjalnie wydanym oświadczeniu jest bowiem napisane, że zalecenia panelu dotyczą także imprez już przyznanych. "Chyba, że nie będzie możliwe ich przeniesienie" - napisano. Jak zaznaczają zagraniczne agencje miejscem "zastępczym" miastem, gdzie mecze Euro mogłyby się odbyć jest Sztokholm. W St. Petersburgu ma zostać rozegrany także finał piłkarskiej Ligi Mistrzów w 2021 roku. Sportowcy z Rosji mogą ubiegać się cały czas o neutralny status. Jeśli ich wniosek jest pozytywnie rozpatrzony, mogą brać udział w zawodach - także tych w randze mistrzowskiej. Nie mogą jednak wówczas ubierać się w narodowe barwy, a w przypadku zdobycia złotego medalu, nie gra się hymnu Rosji. Ostateczną decyzję podejmie 9 grudnia Komitet Wykonawczy WADA. Kryzys w rosyjskim sporcie trwa już prawie pięć lat. Rozpoczął się od wyemitowania w niemieckiej telewizji ARD dokumentu, przedstawiającego proceder dopingowy w tym kraju. Zamieszani w niego byli sportowcy, trenerzy, działacze, urzędnicy państwowi i służby specjalne. Wprawdzie od tego czasu rosyjska agencja antydopingowa (RUSADA) znów została uznana za zgodną z wymaganiami WADA, ale toczy się postępowanie, które może tę sytuację zmienić. Przywrócenie pełni praw RUSADA nastąpiło pod warunkiem, że WADA otrzyma wszystkie materiały z moskiewskiego laboratorium antydopingowego do końca 2018 roku. Nie dość, że ten termin został przekroczony, to w dodatku istnieje podejrzenie, że doszło do manipulacji danymi. W październiku Rosja wysłała do światowej agencji odpowiedź na 31 kwestii postawionych przez WADA w związku z przekazaniem danych. Według nieoficjalnych informacji odpowiedziano tylko na 23 pytania. Jedną z najbardziej dotkniętych aferą dopingową dyscyplin w tym kraju jest lekkoatletyka. Rosyjska federacja (ARAF) jest zawieszona od listopada 2015 roku, co oznacza, że zrzeszeni w niej sportowcy nie mogą startować w żadnych zawodach pod egidą World Athletics (dawniej IAAF). Toczy się śledztwo przeciwko siedmiorgu członkom kierownictwa ARAF, którzy mieli przedstawiać fałszywą dokumentację medyczną, aby kryć jednego z zawodników. Chodzi o skoczka wzwyż Daniła Łysenkę, którego trzykrotnie nie zastali w zgłoszonym miejscu kontrolerzy, chcący poddać go testom antydopingowym.