Po niezwykle udanym roku olimpijskim, okraszonym dwoma medalami w Tokio, Justyna Święty-Ersetic minionego sezonu nie może zaliczyć do szczególnie udanych. Choć ze sztafetą zdobyła srebro mistrzostw Europy i brąz halowych mistrzostw świata, to jednak nie brakowało kontuzji i niepowodzeń. I frustracji, która spowodowała, że pojawiły się myśli o zakończeniu kariery. Justyna Święty-Ersetic myślała o zakończeniu kariery - Miałam wątpliwości. Myślałam o zakończeniu kariery. I o tym, jak by to było w końcu normalnie żyć. Na szczęście minęło - szczerze przyznała Justyna Święty-Ersetic w rozmowie z "TVP Sport". Polka jednak postanowiła kontynuować swoją karierę, choć zimą znów pojawiły się drobne problemy zdrowotne, przez które nie mogła pojechać na halowe mistrzostwa Europy. Jej forma jednak wzrosła, choć nadal musiała zmagać się z nieprzychylnymi komentarzami. - Wiele osób zdążyło już postawić na mnie krzyżyk. Czytałam w mediach, że to mój ostatni rok na bieżni albo że nic ze mnie już nie będzie. Że zaraz mnie wygryzą młodsi i trzeba zrobić miejsce. "Bo ile w sumie można tak zostać na wysokim poziomie" - szeptano. Wkurzyłam się też zimą, kiedy zamiast na halowe ME pojechałam z mężem na tydzień w cieplejsze miejsce, gdzie normalnie trenowałam, a czytałam, że już tylko udaję tę ciężko pracę - skarży się sprinterka. Na szczęście takie opinie nie zniechęciły naszej biegaczki i nadal planuje kontynuować karierę. Jak sama przyznała, były chwile zwątpienia i żal, że lata sukcesy zostały tak szybko przekreślone, ale postanowiła pokazać niedowiarkom, że się mylili. Obecnie Święty-Ersetic przebywa na zgrupowaniu w Turcji, a już niebawem zobaczymy ją podczas pierwszych startów w sezonie. W tym roku czekają nas mistrzostwa świata w lekkoatletyce, które odbędą się w Budapeszcie. Kibice nadal liczą, że nasza sztafeta 4x400, ze Święty-Ersetic w składzie, jak zwykle powalczy o medal.