W igrzyskach w Atlancie Kanadyjczyk Donovan Bailey triumfował na 100 metrów, pobił w finale rekord świata. A słynny Michael "Kaczka" Johnson zdobył złoto na 200 m i 400 m, na krótszym z dystansów też uzyskał najlepszy wówczas wynik w historii, na dłuższym zabrakło mu do tego 20 setnych. Powstało pytanie - kto jest tym najszybszym sprinterem? Rok później w Toronto doszło od ich starcia - na dystansie 150 metrów. Bailey prowadził, gdy na ok. 50 metrów przed metą Amerykanin doznał kontuzji. To był pierwszy taki niecodzienny pojedynek, ale mimo wszystko - nie aż tak wyjątkowy jak dzisiejszy bój w Zurychu. Bo o godz. 21.30 w blokach pojawią się Armand Duplantis i Karsten Warholm, czyli rekordzista świata w skoku o tyczce i rekordzista świata w biegu na 400 m przez płotki. Na dystansie 100 metrów. I trudno wskazać, kto jest faworytem. Najpierw miał być "bój" Duplantisa z jamajską mistrzynią sprintu. A później "nawinął się" Warholm Duplantis swój pierwszy rekord świata ustanowił w hali w Toruniu, tuż przed początkiem pandemii w 2020 roku. Pobił go już 10 razy, ostatnio zresztą znów w Polsce, w Chorzowie przeskoczył 6.26 m. To pewnie nie koniec jego "walki z wysokościami", bo jest gotowy na skakanie nawet powyżej 6.30 m. Warholm zaś wciąż jest wielki, ale z igrzysk w swojej specjalności przywiózł "tylko" srebro, pokonał go Rai Benjamin. Zrewanżował się Norwegowi za porażkę trzy lata temu w Tokio, gdy tamten bił rekord świata. Mondo już w poprzednim roku miał się mierzyć z jedną z najlepszych sprinterek w historii - Shelly-Ann Fraser-Pryce. Zaczęło się od słownych żartów na konferencji przed Diamentową Ligą w Brukseli jesienią 2022 roku - uczestniczy w niej zawsze kilka gwiazd. No i Jamajka, traktująca każdą rywalizację bardzo poważnie, zasugerowała, że jest szybsza od tyczkarza. A ten był innego zdania. Nie pobiegli, bo Fraser-Pryce doznała kontuzji. Z Warholmem "ścięli" się z kolei w zeszłym roku Monako - efektem jest właśnie bój w Zurychu. Rekordzista Polski też jest w kropce. Obaj biegają i skaczą, teraz tylko pobiegną. W środę w Zurychu Kto wygra to starcie, trudno przewidzieć. W różnorakich ankietach w mediach społecznościowych kibice dawali większe szanse szwedzkiemu tyczkarzowi, ale to może wynikać z sympatii do niego. Zwłaszcza teraz, świeżo po dwóch rekordach świata w odstępie kilkunastu dni. Lepszą życiówkę ma Norweg, on przebiegł 100 m siedem lat temu w czasie 10.49 s, do tego w hali. Nie zapominajmy, że jako junior, z powodzeniem, startował w dziesięcioboju, skakał nawet o tyczce (rekord to 4.30 m). Młodszy od niego o 3,5 roku Duplantis 100 m przebiegł najszybciej w 10.57 s, ale wtedy wiało ciut za mocno w plecy. Oficjalnie jego rekordem jest 10.69 s, sprzed sześciu lat. Dziś będą zapewne znacznie szybsi. Rekordzista Polski na 200 m Marcin Urbaś też nie jest pewny, kto wygra. - Mam duży problem z tym ich pojedynkiem, bo nie jest łatwo wskazać faworyta. - Ta szybkość, w połączeniu z twardymi tyczkami, które dzięki niej może zginać, daje mu taką przewagę nad resztą świata - mówi Urbaś. I podkreśla, że atutem Warholma jest lepsza wytrzymałość, aczkolwiek on też biega bardzo ofensywnie na swoim koronnym dystansie w pierwszej jego części. Urbaś przewiduje, że nie będzie to bieg na poziomie 10,5 s, czyli rekordów życiowych obu rekordzistów świata. A szybszy. - Pewnie wielu kibiców to zaskoczy, ale to może być starcie na poziomie najlepszych polskich sprinterów, taki czas widzę. Ich rekordy na 100 m są znacznie gorsze, ale sprzed lat, bo przecież w mityngach nie startują na tak krótkim dystansie - tłumaczy. Jedna rzecz może dać niewielką przewagę Norwegowi - to start z bloków. Warholm ma to opanowane do perfekcji, Duplantis zaczyna swój rozbieg, kiedy chce. Ale on ma taką siłę i moc, że może to od razu zniwelować. I wszystko rozstrzygnie się na ostatnich metrach. Kibice w różnorakich ankietach stawiali na Szweda, bukmacherzy - raczej na Norwega. Choć nieznacznie. Michael Johnson wskazał z kolei na Warholma, były mistrz świata na 200 m Ato Boldon też sugerował nieznaczną przewagę Szweda. Urbaś ma jednak swój typ: - Instynkt mi podpowiada Duplantisa, choć biegacze stawiają raczej na Warholma. Ufam jednak instynktowi - zaznaczył. Wszystko rozstrzygnie się tuż po godz. 21.30.