Nasz 20-letni płotkarz pierwszy poważny sygnał w gronie seniorów wysłał już przed rokiem, gdy na halowych mistrzostwach świata w Belgradzie walczył o finał. Ta sztuka mu się wprawdzie nie udała, ale ustanowił "życiówkę" 7,59. W ten sezon znów wszedł z wysokiego "C", co udowodnił kilkanaście dni temu w Karlsruhe, gdzie z tego czasu "urwał" jeszcze dwie setne. Jakub Szymański na fali wznoszącej. Bez kompleksów przed HME - Według mnie wszystko idzie w odpowiednim kierunku. Jest tak, jak mamy w założeniach, a może nawet lepiej. Przykład? Obstawialiśmy, że trochę nie będę mógł wytrzymać tylu startów, ile dotąd miałem, ale było naprawdę dobrze. Teraz przede mną dłuższe przerwy, bo dopiero za cztery dni Copernicus Cup, a po tygodniu start we Francji. Mam nadzieję, że dzięki temu przyjdzie większa forma i na mistrzostwach Europy pokażę, na co mnie tak naprawdę stać - przewiduje podopieczny trenera Bernarda Wernera. 20-latek przyznaje, że największe rezerwy dostrzega w technice oraz w umiejętnościach wyjścia z bloku. - Motorycznie jestem zawsze dobry, ale moja reakcja startowa jest słabsza. Dlatego trzeba ten element nieustannie szlifować - podkreśla Szymański. Wypatrując halowych mistrzostw Europy w Stambule, Szymański chciałby znaleźć się w gronie dwóch Polaków w finale swojej konkurencji. - Mój cel to dostać się do decydującej rozgrywki, a w niej może się wydarzyć już naprawdę wszystko - odważnie mówi nasz płotkarz, dodając, że również ma cel wywalczyć sobie miejsce na mistrzostwa świata w Budapeszcie - czy to dzięki minimum, czy rankingowi.