Młociarz AZS OŚ Poznań ma w swoim dorobku złoto igrzysk olimpijskich z Sydney (2000) i trzy medale mistrzostw świata - złoto z Edmonton (2001), srebro z Berlina (2009) i brąz z Helsinek (2005).- Jakoś nie miałem szczęścia do mistrzostw Europy. Zawsze coś się działo. Może tym razem się uda. Sądzę, że medal będzie w granicach 77-78 metrów, a to jest w moim zasięgu. Dużo zawodników, którzy rzucali dalej w tym sezonie nie weszło w ogóle do finału. Także będzie ciekawie, szczególnie, że pogoda ma być fajna - powiedział Ziółkowski.W walce o medale zabraknie m.in. Czecha Luka Melicha i broniącego tytułu Słowaka Libora Charfreitaga.- Ja też nienawidzę eliminacji. Nie rzuca się w nich specjalnie daleko. Jest zimno, ale tego można się było spodziewać. Dopiero co się zima tu skończyła, udało im się śnieg odgarnąć, cieszą się latem, bo za dwa tygodnie znowu zaczyna tutaj padać, więc i tak nie możemy narzekać. Na szczęście po kwalifikacjach wyniki się kasuje i do finału przystępuje się z czystym kontem. Trzeba to wykorzystać - zaznaczył podopieczny Grzegorza Nowaka.Emocji jednak w kwalifikacjach nie zabrakło. Ziółkowski w pierwszym podejściu uzyskał 72,05, drugie spalił i dopiero w trzecim miał 73,74, co dało mu awans. To był dopiero dziewiąty rezultat eliminacji.- Byłem sztywny, nierozgrzany. Drugi rzut był przyzwoity tylko spóźniłem się troszeczkę na końcu i wyszła siatka. Ostatni był już z pełnym pampersem, bo nie miałem wyjścia, trzeba było rzucić. Eliminacje zawsze są trudne, bo je trzeba i powinno się przechodzić - zaznaczył.Ziółkowski nie zrezygnował ze startu w Helsinkach, mimo że zrobiło tak wielu zawodników, którzy mają zapewniony udział w igrzyskach.- W tym okresie zazwyczaj mieliśmy drużynowe mistrzostwa Europy. Były nawet w roku olimpijskim. Dlatego uznałem, że można tutaj wystartować. Tym bardziej że akurat teraz nigdzie nie ma mityngów. A przecież fajnie jest czasem na stadionie porzucać, a nie tylko w krzakach - zaznaczył najstarszy zawodnik polskiej reprezentacji.Z Helsinek - Marta Pietrewicz