Nowa Zelandia przysłała na halowe mistrzostwa świata w lekkoatletyce do Glasgow tylko dziesięcioosobową ekipę. I wywalczyła ona cztery medale. Ekipa Kiwi miała znakomity finisz HMŚ. Ostatniego dnia rywalizacji po złote medale sięgnęli Hamish Kerr w skoku wzwyż, a także Geordie Beamish, który sensacyjnie wygrał bieg na 1500 metrów. Historyczne sukcesy polskich sprinterek. Najgorsze HMŚ Biało-Czerwonych od 21 lat Narodziny nowej potęgi i to w roku olimpijskim? Zaskoczyli świat w HMŚ w Glasgow Wcześniej wicemistrzami świata zostali Eliza McCartney w skoku o tyczce oraz Tom Walsh w pchnięciu kulą. Poza nimi jeszcze troje innych lekkoatletów zajmowało miejsca w piątce. W klasyfikacji medalowej imprezy Nowa Zelandia zajęła trzecie miejsce. To najlepszy wynik w historii. Przed nią znalazły się tylko Stany Zjednoczone oraz Belgia. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w ostatnich mistrzostwach świata na stadionie, jakie odbywały się w Budapeszcie, Nowa Zelandia nie zdobyła żadnego medalu. Mamy zatem do czynienia z narodzinami potęgi i to w roku olimpijskim? W całej dotychczasowej historii HMŚ Nowa Zelandia zdobyła 11 medali. Teraz ten dorobek powiększyła o cztery krążki. Do tej pory kraj ten mógł liczyć przede wszystkim na kulomiotów Valerie Adams i Toma Walsha. Teraz okazuje się, że wygrywać mogą też w skoku wzwyż czy biegu na 1500 metrów. Nowozelandzka prasa rozpisuje się szeroko tym, co wydarzyło się w Glasgow w niedzielę, kiedy to zawodnicy tego kraju zdobyli dwa złote medale. "To był jeden z najwspanialszych dni w historii nowozelandzkiej lekkoatletyki. To był oszałamiający złotu dublet. Drużyna Kiwi szturmem wdarła się na podium klasyfikacji medalowej" - napisał "Stuff".