Z awansu do finału, ale przede wszystkim z kwalifikacji olimpijskiej cieszyły polskie sprinterki, które w sztafecie 4x100 m uzyskały czas 43,13 i w swojej serii były trzecie. Pobiegły w składzie: Marika Popowicz, Daria Korczyńska, Marta Jeschke, Ewelina Ptak. - Emocje są niesamowite. Bardzo się cieszymy, że w końcu się udało. Przez cały sezon nie wychodziły nam starty i miałyśmy nóż na gardle. Na szczęście wytrzymałyśmy presję - skomentowała Korczyńska (WKS Śląsk Wrocław). - Kosztowało nas to dużo nerwów - dodała Jeschke (SKLA Sopot). - To był dla nas najważniejszy bieg przez ostatnie trzy lata - zaznaczyła Ptak (WKS Śląsk Wrocław). - Ten sezon był dla nas bardzo trudny pod względem psychicznym. Teraz, gdy mamy ten komfort, że najważniejsze zadanie zostało spełnione, możemy ze spokojem skupić się na finale - podkreśliła Popowicz (SL WKS Zawisza Bydgoszcz). Z trzech Polaków startujących na 1500 m do biegu o medale udało się dostać jedynie Bartoszowi Nowickiemu (WKS Śląsk Wrocław), który w swojej serii był siódmy z czasem 3.41,82. - Plan na dzisiaj wypełniony. Teraz tylko odpocząć, dobrze się zregenerować i jutro już zupełnie w innym wydaniu, innym opakowaniu walczyć o medale. Wtedy to ja będę się czaił i to ja będę się starał zaatakować na finiszu, a nie prowadził bieg - zapowiedział. Udział w mistrzostwach Europy zakończyli z kolei Mateusz Demczyszak (WKS Śląsk Wrocław) - 3.43,97, dziesiąty w swojej serii oraz Krzysztof Żebrowski (UOKLA Ostrów Mazowiecka) - 3.48,00, jedenasty. Najmniejszych problemów z awansem do niedzielnego półfinału 110 m ppł nie miał Artur Noga (Warszawianka). Wygrał swoją serię z czasem 13,49. - Dla mnie ważne jest, by pobiec tutaj trzy razy na przyzwoitym poziomie. To da mi odpowiedź, na jakim etapie przygotowań do igrzysk olimpijskich się znajduję. Oczywiście celuję również w medal, ale jest wielu zawodników na tym samym poziomie, więc walka będzie ostra - powiedział. Odpadł natomiast Dominik Bochenek (SL WKS Zawisza Bydgoszcz), który potknął się po ostatnim płotku i zajął w swojej serii ostatnie miejsce - 14,15. Wiśniewska (LKS Polkowice) w drugiej próbie rzuciła dyskiem 57,54, co wystarczyło na finałową dwunastkę. - To nie są moje warunki. Nie lubię zimna, ani wczesnego wstawania. Eliminacje są trudne, bo nie zna się jeszcze stadionu, nie wiadomo jak się zachować. Pod tym względem finał jest już łatwiejszy - skomentowała. Pecha miała męska sztafeta 4x100 m. Jakub Adamski (OŚ AZS Poznań), który biegł na pierwszej zmianie nie zdołał podać do Dariusza Kucia (SL WKS Zawisza Bydgoszcz). - Zostałem uderzony przez Łotysza i straciłem rytm. Bardzo mało zabrakło, ale szkoda straconej szansy - powiedział Adamski. - Czułem już pałeczkę na dłoni, ale nie zdołałem jej złapać. Ruszyłem dobrze i gdyby nie to uderzenie, na pewno byłaby to bardzo ładna zmiana - dodał Kuć. W finale 1500 m nie pobiegnie ani Angelika Cichocka (ULKS Talex Borzytuchom), ani Lidia Chojecka (MKS Pogoń Siedlce). Pierwsza z nich była w swojej serii jedenasta z czasem 4.14,59, a druga ostatnia - 4.20,66. - Od kilku dni czuję się słabo. Chyba się przeziębiłam. Biegło mi się bardzo ciężko, a w końcówce nie zdołałam nawiązać walki z najlepszymi - przyznała Cichocka. Załamana była Chojecka, która gdy spostrzegła, że nie ma już szans, całkowicie odpuściła i do mety doszła. - Totalnie pogubiłam się taktycznie. Dałam się zamknąć i nie potrafiłam później się wydostać. Było sporo przepychanek, a na samym początku oberwałam kolcem, co kompletnie wybiło mnie z rytmu - przyznała. Żadnej wysokości w eliminacjach skoku o tyczce nie zaliczył brązowy medalista sprzed dwóch lat Przemysław Czerwiński. Zawodnik OSOT Szczecin rozpoczął od 5,30 i trzy raz strącił. Po zejściu ze skoczni nie zatrzymał się przy dziennikarzach.