Na początku sierpnia Maria Andrejczyk niespodziewanie powiadomiła o zakończeniu startów w tym sezonie. Nasza najlepsza oszczepniczka nie wystąpiła w zawodach Diamentowej Ligi w Chorzowie ani na mistrzsostwach Europy w Monachium. "Mój organizm całkowicie odmówił posłuszeństwa" - informowała wtedy 26-letnia zawodniczka. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" oszczepniczka przyznała, że kryzys był bardzo mocny. - Po ostatnim sezonie byłam na krawędzi wypalenia. Po dwóch miesiącach bez patrzenia na oszczep, udało mi się nabrać nieco dystansu - mówiła Andrejczyk. - Mój organizm już zupełnie nie miał paliwa, waliło się wszystko. Dużo kosztowało mnie wytrwanie do tego sierpnia. Nie będę ukrywać - nie chciałam w ogóle rozpoczynać tego sezonu. Ani mój organizm, ani moja psychika nie były gotowe na powrót do rywalizacji - dodała. Czytaj także: Wielkie marzenie Adrianny Sułek W kwietniu z kolei Andrejczyk podjęła bardzo ważną decyzję i postanowiła rozstać się ze swoim wieloletnim trenerem Karolem Sikorskim. Wybrała opcje zagraniczną i rozpoczęła treningi w Finlandii, gdzie pracuje Petteri Piironen, jej nowy szkoleniowiec. To też miało wpływ na to, jak czuła się Andrejczyk. - Nawarstwiło się wiele kwestii. Doszła do tego zmiana trenera, otoczenia, presja i wiele negatywnych emocji, które były dla mnie okropne. Gdy pisałam o tym, że nie wystartuję w mistrzostwach Europy, czułam ulgę. Nawet jeśli towarzyszył mi smutek z powodu tego, że pierwszy raz w życiu nie jestem w stanie podjąć walki, byłam bezsilna - przyznawała oszczepniczka z rozmowie z "Przeglądem Sportowym".