Natalia Kaczmarek, tuż po swoim występie w Memoriale Janusza Kusocińskiego, przyznała, że celuje w tym roku w dwa szczyty formy. Ten pierwszy ma nastąpić już za dwa tygodnie w Rzymie, drugi - na przełomie lipca i sierpnia, gdy w Paryżu toczyć się będzie walka o medale igrzysk olimpijskich. Aby o nich myśleć, trzeba będzie zapewne biegać jedno okrążenie w okolicach 49 sekund. Na razie pochodząca z Drezdenka wicemistrzyni świata tej bariery 50 sekund jeszcze nie złamała, ale dobrą formę pokazała już pod koniec kwietnia w Diamentowej Lidze w Chinach, później w World Relays na Bahamach, a i w Chorzowie nie miała sobie równych. Przy czym akurat na "Kusym" zabrakło godnych jej rywalek, które mogłyby na ostatniej prostej podkręcić tempo i zmusić mistrzynię Polski do większego wysiłku. Natalia Kaczmarek lepsza od Ireny Szewińskiej, przynajmniej na 300 metrów. O rekord Polsce na 400 metrów chce wkrótce powalczyć Aby móc walczyć o tytuły w Rzymie i Paryżu, Kaczmarek zmieniła zupełnie tok przygotowań do sezonu, zrezygnowała z występów w hali, spędziła na początku roku kilka tygodni w RPA. I tam właśnie - 17 stycznia - wygrała mityng w Potchefstroom, choć traktowała go treningowo. Na nietypowym dystansie 300 metrów, który biega się rzadko, głównie właśnie jako formę sprawdzenia dyspozycji szybkościowej dla specjalistów czy specjalistek od jednego okrążenia. Mało tego - Kaczmarek uzyskała czas 35.52 s, pobiła najlepsze osiągnięcie w historii na tym dystansie sprzed pół wieku, a należące do Ireny Szewińskiej. Do środy jej czas był najlepszym na świecie, nie zdołały go przebić w hali Gabrielle Thomas (35.75 s), ani na stadionie na Florydzie Jessika Gbai (36.16). Nawet szybka w tej części sezonu Irlandka Rhasidat Adeleke straciła blisko sekundę. Dlatego tak dużym zaskoczeniem był fenomenalny występ młodej Henriette Jaeger w mityngu w Bergen, w którym wystąpiło zresztą kilkoro reprezentantów Polski. A niespełna 21-letnia zawodniczka uzyskała czas 35.46 s. Drugą na mecie Kanadyjkę Lauren Gayle wyprzedziła o ponad sekundę. A do nieoficjalnego rekordu Europy, należącego od ponad 31 lat do Iriny Priwałowej, zabrakło jej jednej setnej sekundy. Rekordzistka świata juniorek w siedmiobioju potrafi świetnie biegać. To już widać po wynikach Niewykluczone, że młoda jeszcze Jaeger stanie się kolejnym norweskim fenomenem, po Karstenie Warholmie czy Jakobie Ingebrigtsenie. Do tego jeszcze daleka droga, ale mówimy o lekkoatletce, która od ponad trzech lat jest posiadaczką juniorskiego rekordu świata (U-18) w... siedmioboju! To świadczy o jej wytrzymałości i wszechstronności - mimo, że jest niewysoka. A potrafiła skoczyć w dal 6.35 m, wzwyż 1.76 m, przebiec 800 m w 2:09.79. Dwa lata temu w Cali zajęła czwarte miejsce w mistrzostwach świata U-20 w Cali na 400 metrów, rok temu była już młodzieżową wicemistrzynią Europy na tym dystansie- z obiecującym czasem 51.06. Później w Berlinie "ucięła" z niego jeszcze trzy setne, na początku lutego w "Copernicusie" w Toruniu przebiegła dwa okrążenia w hali, czyli też 400 metrów, w 51.05 s. A to, w połączeniu z rezultatem z Bergen, świadczy, że jest przygotowana na znacznie szybsze bieganie. O ile nie popełni błędów, jak w półfinale halowych mistrzostw świata, gdy na ostatnich metrach Laviai Nielsen zabrała jej miejsce w ścisłym finale. Rok temu jej rekordowy rezultat na 300 metrów wynosił bowiem 36.62 s, był więc o ponad sekundę gorszy. Tydzień temu w Malmo poprawiła też rekord kraju na 200 metrów - nowy to 22.58 s. A czy jest już w stanie biegać 400 metrów w granicach 50 sekund, może z małym haczykiem, przekonamy się już w najbliższych tygodniach.