Szalony bieg i życiówka naszej gwiazdy. Jest finał, a w nim dwie Polki
Można ustanowić fantastyczny rekord życiowy, mieć ogromną satysfakcję z rewelacyjnego czasu i... żyć wielką niepewnością, czy aby na pewno da on finał mistrzostw Europy. A to spotkało Annę Wielgosz, która znakomicie pobiegła w pierwszym półfinale na 800 metrów, uzyskała czas 1:59.07. Sęk w tym, że dał on dopiero czwarte miejsce, a pewny awans uzyskiwały trzy pierwsze. Polka musiała więc czekać, co się wydarzy w drugim biegu, ale ten był wolniejszy. Wielgosz powalczy więc o medal, i to nie sama! Awansowała też Angelika Sarna.

Z trzech Polek w eliminacjach do półfinałów przedostały się dwie: Anna Wielgosz i Angelika Sarna. Ta pierwsza dwa lata temu w Bawarii była sprawczynią jednej z większych sensacji, tak trzeba jednak nazwać jej brązowy medal. Dziś, w Rzymie, już sam awans choć jednej z Polek do grona ośmiu najlepszych zawodniczek byłby dużym wydarzeniem. Nie są w tej najściślejszej europejskiej czołówce, nie potrafią jeszcze schodzić poniżej dwóch minut. Przynajmniej regularnie, bo przecież obu ta sztuka w karierze udała się dwa razy w karierze.
Dziś jednak obie przeszły same siebie, pobiegły fenomenalnie.
Świetny bieg Kelly Hodgkinson, ale co zrobiła Anna Wielgosz? Rekord życiowy i minimum olimpijskie
Z każdego z obu półfinałów awans uzyskiwały trzy pierwsze zawodniczki, stawką miały uzupełnić dwie z najlepszymi czasami. Wielgosz wyszła na bieżnię jako pierwsza, miała w stawce zdecydowaną faworytkę do złota - Brytyjkę Keely Hodgkinson. I to ona ruszyła od razu swoim tempem, reszta mogła próbować tylko je utrzymać. I trzymały się za Hodgkinson, także i Wielgosz, która sama była zaskoczona międzyczasem po pierwszym okrążeniu. Biegła na trzeciej pozycji, później na czwartej, wyprzedziła ją Niemka Majtie Kolberg.
Na mecie Polka była czwarta, z fenomenalnym rekordem życiowym (1:59.07), który oznaczał też wypełnienie minimum olimpijskiego, o 23 setne. Ale też... nie dawał miejsca w finale mistrzostw Europy, w końcu Hodgkinson (1:48.07), Francuzka Anais Bourgoin (1:58.65) i Kolberg (1:58.74) były lepsze. Obie, tak jak Polka, z rekordami życiowymi, skorzystały z szybkości Brytyjki.

Anna Wielgosz usiadła więc na "gorącym krześle", zagryzała palce, czekała, jaki czas uzyska piąta zawodniczka w drugim biegu.
Znakomita postawa Angeliki Sarny. "Dziś to była prawdziwa Sarenka"
A ten drugi, z udziałem Angeliki Sarny, był jednak wolniejszy. Polka miała mądrą taktykę, trzymała się blisko czuba, ale nie dyktowała tempa. Musiała jednak popisać się mocnym finiszem, tempo w połowie było o półtorej sekundy wolniejsze niż na początku. Na ostatnią prostą Sarna wybiegła na trzeciej pozycji i widać było, że nie jest to koniec jej możliwości, choć za plecami miała przecież świetną Brytyjkę Alexandrę Bell, finalistkę z igrzysk w Tokio, z życiówką 1:57.66.
A Polka jeszcze atakowała, wskoczyła na drugą pozycję i bezpośrednio awansowała do finału. Przegrała tylko z Francuzką Leną Kandissounon (2:00.11), ledwie o 26 setnych. A za chwilę utonęła w ramionach Wielgosz, która wyskoczyła ze strefy zawodniczek oczekujących na tzw. gorących krzesłach i wbiegła na bieżnię.
Mamy dwie Polki w finale 800 metrów - a walka o medale: już w środę wieczorem.

Nic więc dziwnego, że obie były niezwykle szczęśliwe. - Staram się mieć wszystko pod kontrolę, bo tu trzeba być czujnym. Starałam się kontrolować bieg, przesuwałam się co chwilę, gdy widziałam, że coś się rotuje.
Dziś to była prawdziwa "Sarenka", jakiej dawno nie widziałem. To jestem prawdziwa ja, wracam do siebie. Teraz walka o medal i marzenia
Uśmiech nie schodził też z ust Wielgosz, ona przecież upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu. Awansowała ostatecznie do finału, a do tego wypełniła minimum olimpijskie. - Cud, że się nie wystraszyłam, tak bardzo byłam zaskoczona tym tempem. Ale dobiegłam, wypełniłam minimum na igrzyska. To moje trzecie mistrzostwa Europy i trzeci raz jestem w finale - powiedziała biegaczka, która w środę spróbuje obronić brązowy medal z Monachium.
Zobacz również:












