Finał sprintu kobiecego odbył się na zakończenie niedzielnych zmagań, tuż przed godz. 23. Włosi liczyli, że ich młoda gwiazda Zaynab Dosso pokusi się o kolejne złoto, choć faworytką nie była. Tę widziano w Dinie Asher-Smith, Brytyjka zresztą nie zawiodła. W nerwowym finale, powtarzany po falstarcie Mujingi Kambundji, nie ruszyła za dobrze, gorzej nawet od Ewy Swobody, ale za to później biegła już wspaniale. Jako jedyna uzyskała czas poniżej 11 sekund. Podobnie jak Polka, dla której druga część dystansu była kiedyś dużym problemem, nie potrafiła utrzymać tak wysokiej intensywności. Teraz zaś biegnie już świetnie do końca, odrobiła stratę do Dosso, pokonała ją o cztery tysięczne sekundy. I zdobyła srebrny medal. Czwarty krążek dla Polski w Rzymie. Dwie Polki w półfinale rywalizacji na 200 metrów. Odpadła Marlena Granaszewska W telewizji oglądała ten wyścig Martyna Kotwiła, koleżanka Swobody ze sztafety 4x100 m, która w środę będzie bronić wicemistrzostwa Europy z Monachium. Tym razem bez Pii Skrzyszowskiej, która wróciła do Polski, co oznacza większą szansę na występ Kotwiły. Ona na najkrótszym dystansie nie wystąpiła, ale była w stawce zawodniczek rywalizujących na 200 metrów, obok Krysciny Cimanouskiej i Marleny Granaszewskiej. Swój występ w mistrzostwach Europy zaczęła więc w poniedziałek rano. Cimanouska w eliminacjach startować nie musiała, to z racji jej wysokiej pozycji w światowym rankingu. Granaszewska była dopiero szósta w swoim wyścigu, zmierzono jej - co do tysięcznej części sekundy - dokładnie taki sam czas jak Fince Anniinie Kortemaa. Tyle że kiepski - 23.53 s - nie dający nadziei na awans do półfinału. Ten zaś miało wywalczyć dwanaście najlepszych zawodniczek z trzech biegów, liczyły się miejsca, a nie czasy. Martyna Kotwiła poczekała do... finału Ewy Swobody. Osiem godzin snu starczyło, by pobić rekord sezonu Kotwiła zaś pobiegła znacznie lepiej, choć pierwszą połowę też miała spokojną. Po wyjściu na prostą, przy minimalnym wietrze w twarz, zaczęła jednak nadrabiać do wyprzedzających ją rywalek. I finiszowała czwarta, 23.14 s to jej najlepszy rezultat w tym roku. Dał siódmy wynik w całej stawce eliminacyjnej i pewny awans. Potwierdził też, że jest przygotowana do startu w Rzymie. W porównaniu do rekordu sezonu z Bergen, poprawiła się aż o trzy dziesiąte sekundy. Jej rekord życiowy, przy maksymalnym dopuszczalnym wietrze (+2,0 m/s) to zaś 22.99 s latem zeszłego roku. A po biegu sprinterka RLTL GGG Radom zaskoczyła. W TVP Sport, uśmiechnięta, powiedziała, że na jej plany wpłynął... finał z udziałem Swobody. - Przez Ewę nie spałam. Po tym półfinale było za ciekawie, i tak bym nie usnęła. Poczekałam już do tej 23, poszłam spać i te osiem godzin wystarczyło by się dostać dalej - oznajmiła. - Dyspozycja jest, udało się pobiec fajny wynik i myślę, że cel wykonałam. Wieczorem w półfinale atmosfera będzie pewnie bardziej sprzyjająca - dodała.