7.01 s - Ewa Swoboda jest więc już tylko o malutki kroczek od przebiegnięcia, drugi raz w karierze, 60 metrów w hali poniżej siedmiu sekund. Dziś to się niemal udało, mimo, że nie miała wcale idealnej reakcji startowej. A jednak na dystansie uporała się, tak jak półtora tygodnia temu w Łodzi, z Włoszką Zaynab Dosso. I wygrała! "Jakieś pytania?" - rzekł zauroczony spiker zawodów w Toruniu. Znakomite rywalki Ewy Swobody. Polka chciała znów mieć najlepszy czas na świecie w 2024 roku A ta wygrana wcale nie była pewna. 10 dni temu w Kingston czas 7.03 s uzyskała bowiem Jamajka Shashalee Forbes - ale nie w hali, a na stadionie, przy minimalnie sprzyjającym wietrze. Formalnie to był do dziś najlepszy wynik na świecie w 2024 roku, do Ewy Swobody należał ten uzyskany pod dachem, tego samego dnia co jej rywalka z Jamajki. Wtedy, w Orlen Cup w Łodzi, polska sprinterka stoczyła fantastyczny bój z Włoszką Zaynab Dosso - pokonała ją o jedną setną, uzyskała czas 7.04 s. Później wyrównała go Julien Alfred z wyspy Saint Lucia, w halowych zawodach w Albuquerque. I to właśnie z Włoszką mistrzyni Polski znów stoczyła pasjonującą walkę. Forbes też przyleciała do Polski, ale w Toruniu miała słabszy start, od razu dużo straciła. Może zaszkodziło jej to, że w pierwszej próbie nie udało się dokończyć całej procedury startowej, Dosso uniosła głowę, pokazała, że nie jest gotowa. Tyle że w powtórce ona ruszyła nawet minimalnie lepiej od Swobody, choć gorzej od Brytyjki Imani Lansiquot. W drugiej połowie dystansu Swoboda jednak włączyła turbodoładowanie, wyraźnie wyprzedziła rywalkę, a przed kreską już jakby tylko kontrolowała sytuację. Zmierzono jej 7.01 s - to trzeci czas Polki w karierze. Formalnie miała 7.003 s - tak niewiele, a byłaby szóstka z przodu. Druga była Włoszka Dosso (7.02 s), trzecia Jamajka Forbes (7.13 s). Siódmą pozycję zajęła Kryscina Cimanouska (7.26 s), a ósmą - Magdalena Stefanowicz (7.28 s).