W niedzielę, o godz. 9:30 na Błoniach startuje jubileuszowy X Cracovia Maraton. Edward Stawiarz jest nie tylko jego dyrektorem sportowym, ale też spikerem. INTERIA.PL: Jak pan wspomina początek Cracovia Maratonu? Impreza osiągnęła zawrotny wręcz rozwój - od kilkuset uczestników do kilku tysięcy. Dziesięciokrotny wzrost w ciągu dziesięciu lat. Edward Stawiarz*, dyrektor sportowy Cracovia Maratonu: - Gdy pod koniec XX wieku przyszedł do mnie fanatyk biegania Andrzej Madej, dyrektor biura maklerskiego "Penetrator" z propozycją zorganizowania w Krakowie, wzorem Berlina, Londynu, Paryża maratonu, to podszedłem do tego z pewną rezerwą. A to dlatego, że na wspomnianych maratonach byłem i wiedziałem, jakimi ogromnymi są przedsięwzięciami. W pewnym momencie wszedł do mojego pokoju w klubie Wawel mistrz olimpijski z 1996 i 2000 roku Robert Korzeniowski, po czym włączył się do dyskusji. Powiedział: "Poczekajcie jeszcze dwa lata. Jak będę miał za sobą przygotowania do olimpiady, to wejdę w to i wam pomogę". Wiadomo, że Robert miał świetne kontakty w świecie zawodników. I Korzeniowski faktycznie nam pomógł. Tym sposobem od 2001 roku mamy w Krakowie maraton, który nam się pięknie rozrasta. Zaczynaliśmy od 600 uczestników, a teraz wierzymy w to, że będzie ich ponad cztery tysiące. Nowojorski maraton zaczął się w 1970 roku od 110 zawodników i biegany był w Central Parku, a teraz startuje w nim 40 tys. ludzi i blokuje się dla nich główne arterie miejskie, a gdyby można było, to uczestników byłoby jeszcze więcej. Żeby się dostać na listę sponsorów maratonu z Nowego Jorku, to trzeba czekać dziesięć lat! Krakowska trasa osiąga chyba powoli granice przepustowości dla tak dużej liczby biegaczy. - Faktycznie, musimy już teraz myśleć o tym, co zrobimy w przyszłym roku. Chcemy utrzymać tendencję wzrostową maratonu, żeby niepełnosprawni również startowali z innymi, a na obecnej trasie ciężko o to będzie. Nowa trasa Cracovia Maratonu musi być znacznie szersza, by umożliwiać wyprzedzanie. Z radością dostrzegam wzrost liczby uczestników maratonu. Cracovia Maraton przyczynił się do zarażenia społeczeństwa Krakowa i Małopolski modą na rekreacyjne bieganie, która początkujących biegaczy kusi spróbowaniem swych sił na dystansie maratońskim. Obecne czasy mogę porównać do tych z początków mojej kariery, gdy wychodziło się pobiegać nad Rudawę. Wówczas nie zawsze z sympatycznymi okrzykami ze strony krakowian się spotykaliśmy. Rudawa i jej wały stanowiły plażę dla opalających się krakowian. Ja i moi koledzy, wybitne postaci biegów na czele z Henrykiem Szordykowskim, czy Stanisławem Ożogiem słyszeliśmy różnego rodzaju, czasem dowcipne docinki. Natomiast teraz dla nikogo nie jest zaskoczeniem, że w środku miasta, wokół Plant, czy Błoń biegają sobie dla zdrowia ludzie. Proszę porównać trasę krakowskiego maratonu do tych z Warszawy, czy Poznania. - Krakowski maraton ma szybką trasę, na pewno szybszą od warszawskiego maratonu, czy poznańskiego. Być może tylko Dębno ma szybszą trasę, gdyż jest tam płasko, a trasa schowana jest w lesie. W Krakowie wszystko zależy jednak od warunków pogodowych. Przede wszystkim chodzi o to, aby nie było wiatru, gdyż trasa jest odsłonięta i ewentualne podmuchy utrudniają zadanie biegaczom. Jeżeli będzie bezwietrznie, to zawodnicy mogą bić swoje rekordy życiowe w Cracovia Maratonie. Możemy odczuwać lekki niedosyt związany z tym, że w dziewięciu edycjach Cracovia Maratonu tylko raz wygrał Polak, świętej pamięci Piotr Gładki. - Niedawno wróciłem z mistrzostw Polski w Dębnie i prześledziłem historię tamtejszego biegu. To był 38. maraton rozegrany w Dębnie, a Polacy triumfowali tylko siedmiokrotnie, w tym dwa razy ja. Ale nie ma się co dziwić, to ogólnoświatowa tendencja. Kiedy Amerykanin wygrał ostatnio maraton nowojorski (w 2009 roku Meb Keflezighi, a wcześniej w 1982 r. Alberto Salazar - przyp. red.)? Podobnie to jest w Berlinie (ostatni Niemiec, Ingo Sensburg triumfował w 1980 r. - przyp. red.) i w innych miastach. Kenijczyków przyjeżdża coraz więcej do Europy i to oni zazwyczaj wygrywają. Oni mają już genetyczne uwarunkowania pozwalające im na szybkie bieganie długich odcinków. Nie chodzi tylko o to, że biegają u siebie w kraju na dużych wysokościach, bo my też możemy tam pojechać potrenować i w jakimś stopniu podniesie to naszą wydolność, ale nie osiągniemy takich rezultatów, jak oni trenując na dużych wysokościach od pokoleń. Jaką dietę stosował pan na kilka dni przed startem? - W moich czasach, kiedy startowałem w maratonie na mistrzostwach Polski, czy na olimpiadzie, to o specjalnej diecie, fazach superkompensacji, powerade'ach, isoostarach nikt nie słyszał. Pamiętam, jak przyjechał w 1960 roku na moje pierwsze mistrzostwa Polski w Dębnie. Wówczas maraton ten rozgrywano na historycznej trasie pod Górą Czcibora i trzeba było 40 km z Dębna dojechać, bo trasa prowadziła przez Cedynię do Siekierek, do cmentarza wojennego i z powrotem. Zaskoczyli mnie wówczas moi koledzy, świetni biegacze - Michał Wójcik, który był szósty w Atenach na mistrzostwach Europy i Zdzisław Bogusz, który na trasie z Maratonu do Aten był siódmy. Patrzę, a oni wstali rano o godzinie szóstej i po śniadaniu przygotowali sobie napoje na trasę. Ugotowali herbatę, roztarli na proszek witaminę b, c i multiwitaminę i wymieszali z tą herbatą. Nie wiem jaki to skutek dawało, ale to był jedyny rodzaj wspomagania przed startem. A jak się przygotowywaliście do maratonu? - Trening nie różnił się wiele od treningów na pięć i 10 kilometrów, co było nieporozumieniem, gdyż to są zupełnie inne typy wysiłku. Maraton wymaga treningu bardziej akumulacyjnego, gdyż pokonuje się ponad 42 kilometry. Nie tylko nie było żadnego wspomagania, ale nawet butów adidasa. Przypomina, że mówimy o latach 60. XX wieku. Jak ja dostałem pierwsze buty adidasa na Pucharze Europy, to nie wiedziałem, czy mam w nich chodzić do kościoła, czy na trening! To w czym pan startował? - W trampkach, albo w czeskich "botasach", które miały ten plus, że przód buta nie był zszywany, więc nie było elementów szwów, które by obcierały. Nie brakowało zawodników, którzy kończyli na bosaka, albo takich, którzy trampek, czy tenisówki mieli wypełnione krwią - takie były obtarcia. Dzięki rozwojowi maratonów rozwinął się też cały przemysł sportowy z myślą o sprzęcie dla biegaczy. Rozmawiał: Michał Białoński *Edward Stawiarz - polski lekkoatleta, olimpijczyk z Meksyku (1968) i Monachium (1972), trzykrotny mistrz Polski w maratonie (1971, 1972 i 1973), trzykrotny mistrz Polski na 10000 m (1966, 1968 i 1969 r.), jego rekord w maratonie to: 2:18:35,8. Reprezentował Wawel Kraków, obecnie jest jego prezesem, a także członkiem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Czytaj również: Wacław Mirek radzi, jak przetrwać maraton X Cracovia Maraton: Dlaczego kobiety nie biegają? Cracovia Maraton blisko, coraz bliżej! Dariusz Kaczmarski: Cracovia Maraton nie tylko dla elit X Cracovia Maraton: By święto dla jednych nie stało się piekłem dla innych W niedzielę w Krakowie chcą pobić dwa rekordy!