Wspominając wydarzenia z kariery podkreśliła z dumą, że była pionierką skoku o tyczce pań. "Jako pierwsza kobieta zdobyłam w tej konkurencji złoty medal olimpijski w 2000 roku w Sydney. Byłam też mistrzynią świata w 1999 i 2001 roku. Jestem spełniona jako sportowiec". Stacy Dragila urodziła się 25 marca 1971 roku w Auburn w Kalifornii. Karierę rozpoczynała w siedmioboju. Od 1995 roku, równolegle z wielobojem, trenowała także skok o tyczce. W 1996 wywalczyła mistrzostwo Stanów Zjednoczonych i ustanowiła rekord życiowy wynikiem 4,20. W 1997 została halową mistrzynią świata (4,40). Od tej pory seryjnie zdobywała tytuły mistrzyni USA (w latach 1996-2001 dziesięciokrotnie), natomiast na kolejny sukces w wielkiej imprezie światowej musiała czekać do roku 2000. Rok później po raz kolejny poprawiła własny rekord świata rezultatem 4,81. On też pozostał rekordem życiowym. Stacy Dragila to przykład, że w sporcie, jak w życiu, trzeba wytrwale szukać swego miejsca. Pierwsi trenerzy uznali, że będzie płotkarką. Biegała więc jako panna Mikaelson (Dragila to nazwisko męża) w liceum w Auburn na dystansie 400 m przez płotki. Wychodziło jej to nawet nieźle, choć technikę miała nieco surową, bo jej pierwszy szkoleniowiec był w zasadzie specjalistą od zapasów. Ponieważ w Kalifornii uczono też, że nie wolno zahaczać płotków w czasie biegu, Stacy poprosiła trenera uniwersyteckiego w Yuba College, by nauczył ją biegać jak należy. Ten zobaczył w dziewczynie kandydatkę na wieloboistkę i tak, po przyjęciu na uniwersytet stanowy w Idaho, zajęła się trenowaniem siedmiu konkurencji, a nie jednej. Wiosną 1993 roku główny trener Idaho State University, Dave Nielsen, były niezły tyczkarz, uznał, że Dragila powinna spróbować nowej konkurencji. I tak została również tyczkarką. Pytana czasami skąd czerpie siłę, odpowiadała: ze szpinaku. Spożywała go codziennie w dużych ilościach. "Chcę być silna, jak bohater kreskówek Popeye" - mówiła. Natomiast dzień przed startem zawsze raczyła się makaronem. Dragila lubi też grać w tenisa, choć przyznaje, że to raczej udawanie gry. Cieszy ją każda aktywność ruchowa. W wolnych chwilach jeździ z mężem na wycieczki rowerowe po wzgórzach wokół domu. Za nimi biegną ich psy. Jednemu z nich dała na imię Sydney.