Po odpadnięciu w półfinale sierpniowych ME w Berlinie najszybsza polska sprinterka ostatnich lat była załamana. W rozmowach z dziennikarzami nie kryła smutku - wspominając nawet o tym, że to koniec jej kariery zawodniczej. Po kilku miesiącach wiele się zmieniło. 21-latka przemyślała wiele spraw i... wzięła się do ciężkich treningów. "Długo myślałam po Berlinie i uważam, że im dłużej się trenuje i im więcej serca się wkłada w przygotowania - trudniej jest pogodzić się z jakąkolwiek porażką, niespełnieniem swoich założeń" - oceniła. Zawodniczka AZS AWF Katowice przygotowuje się pod okiem swojej trenerki Iwony Krupy do sezonu halowego. Wyznacza sobie ambitne cele. "Najważniejszy jest start w mistrzostwach Europy pod dachem. W Glasgow będę bronić swojego srebrnego medalu z Belgradu. Z trenerką dodałyśmy kilka nowych ćwiczeń i mam nadzieję, że przyniosą dobre efekty" - przyznaje Swoboda. Ośrodek Przygotowań Olimpijskich w Spale traktuje jako swój drugi dom, bo tam spędza nadal najwięcej czasu. "Jesteśmy po jednym obozie, który był bardzo ciężki. Drugi czeka mnie w grudniu. Na szczęście już z moimi kompanami z klubu, więc na pewno będzie raźniej" - przyznała rekordzistka świata juniorek na 60 m (7.07 w 2016 roku). Doświadczenia ostatnich sezonów dały młodej sprinterce dużo do myślenia. "Talent talentem, ale bieganie dzięki niemu kiedyś się kończy i trzeba dołożyć do tego dużo zaangażowania i pracy" - dodała. "Nadal mnie to denerwuje, że nie mogę osiągać tego, co ułożyłam sobie w głowie. Jest ciężko, ale trzeba być cierpliwym i sumiennym" - oceniła. Nauczyła się także, że sukces przyciąga wielu fałszywych przyjaciół. "Mam dwie ukochane przyjaciółki i chłopaka. Nikogo nowego nie dopuszczam do swojego środowiska, bo sama już wiem, jak to się kończy. Moje marzenia sięgają igrzysk w Tokio. Tam chciałabym powalczyć w finale i pokazać, że nadal potrafię biegać. Kocham ten sport, chociaż czasem przynosi dużo bólu. Tak jednak już chyba z tą miłością jest" - powiedziała Swoboda. Dodała, że nadal uwielbia rywalizować, ale "oczywiście sama ze swoimi słabościami". Zapytana o wywołany ostatnimi czasy w mediach temat jej predyspozycji do startów w bobslejach skwitowała krótko: "Lepiej, żeby nie dzwonili i nie dowiedzieli się, co myśli na ten temat moja trenerka". Kontaktu ze strony przedstawicieli dyscypliny nie było, więc całe zamieszanie z monobobem i predyspozycjami sprinterki do uprawiania tej konkurencji pozostają w sferze fantazji. Tomasz Więcławski