Od samego rana po Stadionie Olimpijskim w Rzymie krążyło znacznie więcej służb mundurowych niż w poprzednich dniach. W środku dnia na drzwiach w okolicy biura prasowego pojawiły się kartki z informacjami o zamknięciu biura na pewien czas. To wszystko miało związek z przyjazdem Sergio Mattarelli, prezydenta Włoch. Stadio Olimpico, który w czasie lekkoatletycznych mistrzostw Europy raczej świecił pustkami, tym razem wypełnił się nieco bardziej. Głównie na trybunie południowej. Tam zasiadł tłum kibiców, który zgromadził się na Curva Sud już na długo przed rozpoczęciem konkursu w skoku wzwyż mężczyzn. Wielkie rozczarowanie na mistrzostwach Europy. Dramat polskiej gwiazdy Prezydent specjalnie pojawił się na występie Gianmarco Tamberego Na płycie stadionu zamontowano specjalną konsolę, z której muzykę puszczała znana tutaj DJ-ka. Tamberi show zaczął już na rozgrzewce. Biegał po bieżni i zachęcał kibiców do dopingu. Zachowywał się niczym wielka gwiazda rocka. Za moment na stadion wszedł prezydent Włoch i z tej okazji orkiestra zagrała włoski hymn. Były tylko brawa i ani jednego gwizdu. Tu najwyraźniej prezydent cieszy się dużym szacunkiem społeczeństwa. Tamberi konkurs rozpoczął od opuszczenia wysokości 2,17 m. Potem w pierwszej pokonał poprzeczkę zawieszoną na 2,22 m. Publiczność ryknęła, a włoski mistrz pokazał gestem, że ma aż gęsią skórkę na ciele. Jęk zawodu pojawił się, kiedy Tamberi strącił poprzeczkę na 2,26 m. Poprawka była skuteczna, a spiker tylko krzyknął: Siiiiiii!!!!! Publiczność znowu szalała. Norbert Kobielski: moje przedstawienie było żałosne Tymczasem na tej wysokości z konkursem żegnał się Norbert Kobielski. Dla niego spektakl na Stadio Olimpico dobiegł końca. Polak był rozczarowany. Od razu zerwał numer startowy i pięścią uderzył w dach budki, pod którą skrywali się zawodnicy. - Moje przedstawienie dzisiaj było żałosne. Nie wiem, co się stało. Jak zawsze nie potrafiłem sobie poradzić z dobrą dyspozycją. Chłopaki strącały, a ja czekając na swoją kolej skoku, stygłem - mówił Kobielski. Nasz zawodnik przez pewien czas skakał za Włochem i uznał, że to było celowe zagranie. Włoski gwiazdor walczył o życie Tymczasem Tamberi znalazł się w opałach. Na koncie miał dwa strącenia na 2,29 m i walczył o życie. W trzeciej próbie zaliczył tę wysokość i znowu zaczął swój spektakl. Skrył twarz w dłoniach i zaczął wić się po materacu, a publiczność rozpoczęła chóralne śpiewy. Wielki włoski gwiazdor nakręcił się jeszcze bardziej. Wysokość 2,31 m pokonał w pierwszej próbie. Tutaj pomylił się Ukrainiec Władysław Ławskij. Przeniósł on swoje próby na 2,33 m, ale dwukrotnie strącił. Tym samym stało się jasne, że Tamberi został u siebie mistrzem Europy. Włoch miał na koncie też dwie zrzutki na 2,33 m. Kolejną próbę przeniósł na 2,34 m i... skoczył. Za moment publiczność zamarła. Tamberi zaczął coś majstrować przy stopie. Wszyscy myśleli, że coś się stało, bo na jego twarzy pojawił się grymas, a on - jak showmana przystało - zdjął buta i wysypał z niego... sprężyny. Za moment przeskoczył jeszcze 2,37 m, ustanawiając rekord mistrzostw i ruszył w trybuny świętować. To był piękny spektakl. Wicemistrzem Europy został Ławskij - 2,29 m, a po brąz sięgnął jego rodak Oleh Doroszczuk - 2,26 m. Z Rzymu - Tomasz Kalemba, Interia Sport