Sukces Patryka Dobka w igrzyskach olimpijskich w Tokio był jedną z największych sensacji w historii polskiego sportu. Nasz lekkoatleta, który od zaledwie kilku miesięcy biegał 800 metrów, został brązowym medalistą olimpijskim. Dzięki niemu trener Zbigniew Król spełnił też swoje marzenie. Ten znakomity szkoleniowiec miał na koncie wiele sukcesów, ale brakowało mu olimpijskiego krążka. Dobek mu go dał. Zawodnik MKL Szczecin w 2021 roku ustanowił znakomity rekord życiowy na 800 m - 1.43,73. Szybciej w historii polskiej lekkoatletyki biegali tylko: Paweł Czapiewski, Adam Kszczot i Marcin Lewandowski. Dwaj pierwsi byli zawodnikami trenera Króla. Lekkoatletyka. Krążyła plotka, ale sprawa niedawno ujrzała światło dzienne W 2022 roku Dobek nie biegał już tak dobrze, jak w sezonie olimpijskim. Słabo spisywał się też w ostatnim sezonie halowym. Kilka tygodni temu zaczęła krążyć plotka o tym, że rozstał się z trenerem Królem. Nie potwierdzali jej ani zawodnik, ani trener. Dopiero kilka dni temu sprawa ujrzała światło dzienne. - Moja dyspozycja sportowa w ostatnich kilkunastu miesiącach znacznie się obniżyła. Poza tym trening, jaki oferował trener Król, przestał mi pasować. I nie chodzi tu tylko o to, że źle znoszę zgrupowania wysokogórskie, ale też o całokształt treningu - powiedział Dobek w rozmowie z Interia Sport. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu po wielkim sukcesie w Tokio nasz lekkoatleta zapewniał, że chciałby z trenerem Królem pracować do kolejnych igrzysk w Paryżu (2024). Nie mógł się nachwalić tego znakomitego szkoleniowca, który w swojej karierze prowadził wielu znakomitych biegaczy. Poza wspomnianymi: Kszczotem, Lewandowskim i Czapiewskim, także: Małgorzatę Rydz, Zbigniewa Janusa, czy Wojciecha Kałdowskiego. - Ten medal daje mi motywację. Pokazuje, że to był dobry wybór. Na tym dystansie powinienem biegać już kilka lat temu. Wykorzystałem lata treningów bieganie na 400 i 400 m ppł. A teraz dołożyłem to, co zaoferował mi trener Król. Zazdroszczę Adamowi Kszczotowi, że miał takiego trenera. Teraz ja wykorzystuję jego wiedzę i doświadczenie. I to jest piękne - mówił Dobek zaraz po olimpijskim sukcesie. Niestety po medalu w Tokio, pojawił się dołek. Dobek odpadł w eliminacjach mistrzostw świata w Eugene, a potem przepadł w półfinale mistrzostw Europy w Monachium. Nie pojechał też na halowe mistrzostwa Europy do Stambułu. - W sezonie olimpijskim pięknie to wszystko wyglądało, ale miałem też duży bagaż treningowy z poprzednimi trenerami. Byłem świetnie przygotowany szybkościowo. Trener Król dołożył do tego wytrzymałość i taktykę. I tak doszliśmy do wielkiego sukcesu, jakim był medal olimpijski. Kolejny sezon jednak to była już tylko i wyłącznie praca trenera Króla. Wszystko szło na jego konto. Myślałem, że nadal będę się rozwijał, ale niestety poszło w drugą stronę. Miałem coraz gorsze odczucia po treningach. Chciałem być tym Patrykiem Dobkiem, który biegał wcześniej na 800 metrów z dużą szybkością i dynamiką pokonywania dystansu. W sezonie olimpijskim biegałem zupełnie inaczej niż wszyscy. I to mnie wyróżniało. Sprawiało, że byłem mniej przewidywalny dla rywali. Później zacząłem biegać, jak reszta zawodników - opowiadał Dobek. Patryk Dobek: trener prosił mnie, bym nie mówił o naszym rozstaniu W halowych mistrzostwach Polski 29-latek zajął drugie miejsce. Po tej imprezie tak naprawdę rozstał się z trenerem Królem, ale informacja o tym pojawiła się dopiero niedawno. - Trener prosił mnie, bym na razie nie mówił nigdzie o naszym rozstaniu. Szczególnie w Polskim Związku Lekkiej Atletyki. Dlatego nie odpowiadałem dziennikarzom na pytania, jakie mi zadawali. Uważałem, że nasze polubowne rozstanie się, oparte jest na wzajemnym szacunku. Tymczasem czytam w mediach, że pogorszeniu mojej dyspozycji winna jest moja rodzina. Nikt nie zna jednak dokładnie sytuacji. Trener po prostu nie chce się przyznać, że coś nie tak poszło w treningu - zdradził Dobek. - Pojechałem do trenera po halowych mistrzostwach Polski i polubownie zakończyliśmy współpracę. Powiedziałem wówczas, że czuję, że trening nie trafia do mnie. Wcześniej sugerowałem też trenerowi, by wykonywać wprowadzenia, jakie robiłem wcześniej, kiedy biegałem jeszcze na płotkach, zaznaczając, że to poprawi moją kondycję i podniesie dyspozycję sportową. Spotkałem się jednak z negatywnym nastawieniem. Trener Król uznał, że sam wie wszystko najlepiej. Stwierdziłem, że skoro chcę dalej walczyć o najwyższe cele, to muszę wrócić do takiego czucia treningu, jakie było wcześniej. Uznałem, że skoro trener nie chce słuchać tego, jakie są moje odczucia, to czas na zmiany. Mam już 29 lat i nie chcę tracić czasu - dodał. Rodzina Dobka kością niezgody. Tak uważa Zbigniew Król O sytuacji porozmawialiśmy też z 73-letnim szkoleniowcem. Ten w rozmowie z Interia Sport przyznał, że kością niezgody była sytuacja związana z rodziną naszego medalisty olimpijskiego. - Patryk w tym roku na wszystkie obozy przyjeżdżał z żoną i z dzieckiem. W ubiegłym też często rodzina gościła na nich. Postawiłem sprawę jasno. Dla mnie oczywiste jest, że zaraz po ciężkim treningu on powinien odpoczywać, a nie bawić dziecko i załatwiać inne sprawy. Tymczasem na zgrupowaniu w Afryce wszystko było na jego głowie. Robił zakupy, załatwiał przejazdy. Patryk powiedział mi wprost, że na Ukrainie mąż musi być przy żonie i dziecku, a jego żona jest przecież Ukrainką. Często było też tak, że rozmawiałem z nim, a on po rozmowie z żoną podejmował inne decyzje - powiedział trener Król. - W najbliższym czasie planowałem obóz w Wałczu, gdzie Patryk miał spać w pokoju hipoksyjnym. Nie mógłby być zatem z rodziną. Kolejny obóz to miały być wysokie góry w Font Romeu. Jak zobaczył, że nie jest w stanie pogodzić mojego programu treningowego z rodziną, to przyszedł do mnie i podziękował za współpracę. Nie podał żadnej przyczyny. Powiedział tylko, że wyjeżdża na dwa miesiące i nie będzie go do końca kwietnia - dodał szkoleniowiec kadrowy. Medalista olimpijski z Tokio odpiera zarzuty Dobek kompletnie nie zgadza się z argumentacją trenera. Twierdzi nawet, że przed igrzyskami w Tokio szkoleniowiec dbał o to, by rodzina była przy nim. - Przed igrzyskami olimpijskimi także brałem rodzinę na zgrupowania. Trener Król nawet pomagał mi wówczas w organizacji zakwaterowania, bym czuł się bardzo komfortowo. Nie było zatem problemu. I tak było aż do igrzysk olimpijskich. Wydaje mi się, że wielu sportowców zabiera w okresie przygotowawczym swoje rodziny na zgrupowania. Na pewno nie jestem jedyną taką osobą. Oczywiście nie woziłem nigdy rodziny w okresie głównej imprezy. Wydaje mi się, że podejście trenera Króla było wówczas inne niż teraz. Być może nie sądził, że tak szybko to wszystko się potoczy i zdobędę tyle, ile zdobyłem w tak krótkim czasie. Widząc potencjał we mnie, może chciał po igrzyskach jeszcze więcej, ale niestety wszystko poszło w drugą stronę. Czasami jednak warto zrobić krok w tył. Wiele osób zauważyło, że zacząłem biegać bardzo ciężko. Wyglądałem tak, jakby brakowało mi świeżości. Moim zdaniem to ma związek z treningiem, jaki zaoferował mi trener Król. Wcześniej byłem w stanie w zwykłych butach przebiec 200 m w czasie 24,5-25,0 sek. i w ogóle nie poczuć tego. Teraz w kolcach, kiedy biegnę 25 sek. na 200 m, to zostawiam tam wszystkie pieniądze, a przecież do mety pozostaje jeszcze 600 m. To chyba najlepiej świadczy o tym, że coś jest nie tak z dyspozycją - mówił 29-latek. Dobek trenuje w Bangkoku i prosi PZLA o pomoc Dobek od pewnego czasu przebywa w Bangkoku. W stolicy Tajlandii jest siedziba azjatyckiej federacji. W tym kraju trenerem jest też jego teść Wiaczesław Kaliniczenko. Nasz lekkoatleta tam właśnie trenuje. Na razie sam. Bez trenera. - Jeszcze tydzień temu rozmawiałem z trenerem Królem i wówczas poinformował mnie o tym, że powiadomił PZLA o tym, że zakończyłem z nim współpracę. Automatycznie też wysłałem taką informację do związku. Zawarłem też powody takiej decyzji. Poprosiłem także PZLA o pomoc. Nie ukrywam, że chciałbym wrócić do treningu, jaki oferował mi trener Walentyn Bondarenko w latach 2016-2020. Tyle że szkoleniowiec ten obecnie pracuje w Arabii Saudyjskiej. Dlatego poprosiłem PZLA, by wysłali oficjalną prośbę do tamtejszej federacji o zgodę na to, bym trenował z tym szkoleniowcem. I czekam teraz na odpowiedź. Teraz trenuję zatem sam w Tajlandii. Wróciłem do tych - jak to mówił trener Król - śmiesznych treningów. Takie też epitety padały w moją stronę. Nie chciałbym mówić zbyt wiele rzeczy o naszej współpracy. Mogę jedynie podziękować trenerowi za to, co zrobiliśmy w 2021 roku. Dużą rolę odegrał jednak w tych sukcesach trening wykonany z trenerem Bondarenką plus oczywiście ukierunkowanie mnie przez trenera Króla na 800 m - stwierdził Dobek. Dobek wierzy w szczęśliwy finał. Trener Król: postawił na rodzinę, a nie na sport Trener Król bardzo przeżył moment, kiedy rozstał się z nim Adam Kszczot, z którym odnieśli wiele sukcesów. Do mistrzostw świata w Dosze nasz znakomity lekkoatleta przywoził medal z każdej imprezy. A jak jest teraz? - Kszczot był jednak inny. On się kłócił ze mną o wszystko poza sprawami związanymi z treningiem. To był prawdziwy profesjonalista. Zresztą jego żona, która też jeździła z nim na obozy, kiedy zobaczyła, że jej obecność może mieć wpływ na jakość treningu, potrafiła się odsunąć. W przypadku Patryka było odwrotnie. Do dziś mam przed oczami widok ze zgrupowania w Zakopanem, kiedy Patryk kończy trening i jest cholernie zajechany, a żona w tym momencie przekazywała mu dziecko i wózek. Kompletnie różne podejścia - wypalił Król. Szkoleniowcowi nie podobało się też to, że Dobek nie przepadał za treningami wysokogórskimi. Przyznał jednak, że nie ma między nimi konfliktu. - Dla mnie trening nad morzem i na nizinach to nie jest trening wytrzymałości. To są wczasy. W stosunku do mnie Patryk nigdy nie był niegrzeczny. Raz tylko się postawił, kiedy powiedziałem, że powinien przyjechać na obóz bez żony. Wtedy dał mi do zrozumienia, że dla niego rodzina jest najważniejsza. Wiem, że chce być dobrym ojcem. Postawił na rodzinę, a nie na sport - powiedział trener. Dobek, choć w tym momencie znalazł się na rozdrożu, ma nadzieję na szczęśliwy finał. Wierzy w to, że jeszcze w tym sezonie będzie w stanie znowu biegać szybko i efektownie. Tak jak w znakomitym dla niego sezonie olimpijskim. - Chcę dalej biegać na wysokim poziomie, ale przede wszystkim chcę wrócić do tego czucia na bieżni. Znam swoje możliwości i wiem, że jeszcze na wiele mnie stać. Dlatego szukam zmian. Jestem pozytywnie nastawiony przed tym sezonem. Chciałbym też spróbować się znowu w sprincie, bo tych dystansów brakowało mi w ostatnim czasie. To powinno dać mi przełożenie w biegu na 800 metrów, jak to miało miejsce tuż przed igrzyskami w Tokio. Wtedy fantastycznie to wypaliło. Zależy mi też bardzo na indywidualnym podejściu do zawodnika. Jedni wolą szlifować formę w górach, a inni wolą robić to w inny sposób. Halowym mistrzem Europy zostałem bez treningu w górach. Ćwiczyłem wówczas tylko w Spale. I jak widać, można było. Wtedy była między nami zdrowa współpraca - zakończył.