Gdy Zofia Bielczyk sięgnęła 1 marca 1980 roku w Sindelfingen po złoto halowych mistrzostw Europy, miała potrójną satysfakcję. Bo medal to jedno, ale wygranie prestiżowego starcia z Grażyną Rabsztyn również miało swoją wartość, a ustanowienie... rekordu świata było już czymś wybitnym. Tamten czas - 7.77 s - został trzy lata później pobity przez Niemkę z NRD Bettine Jahn, ale w polskich tabelach jest na szczycie po dziś dzień. Pia Skrzyszowska goni za rekordem Polski. Była już blisko albo bardzo blisko. I czuła niedosyt Tak jak ze starymi rekordami Polski w hali uporała się bardzo sztybko w płaskim biegu Ewa Swoboda - i dziś ma 30 najlepszych rezultatów w kraju w historii, tak o podobny cel walczy Pia Skrzyszowska. To przecież mistrzyni Europy na 100 m przez płotki, w hali jest również bardzo szybka. Zbliżyła się do rekordowego wyniku rodaczki na jedną setną już rok temu, wtedy kolejne szanse zabrała kontuzja mięśnia dwugłowego uda. 22-latka z Warszawy próbuje więc w tym sezonie, znów dochodzi na kilka setnych, ale takiego idealnego biegu wciąż jej brakuje. Nie był nim ostatni występ w mityngu Orlen Copernicus Cup w Toruniu, w którym Skrzyszowska popełniła błąd w połowie dystansu. I przegrała z Holenderką Nadine Visser. - Poprzednie biegi były w porządku, a tym razem czuję niedosyt. Trochę mi przykro, że ciągle mówię dużo o rekordzie, ale wierzę, że w końcu to się stanie - powiedziała wtedy tuż po swoim starcie. Kolejną okazję dostała zaledwie po pięciu dniach - w Liévin. Pia Skrzyszowska potrafi fantastycznie wyjść z bloków. We Francji jednak... przesadziła Ta dzisiejsza szansa była tym większa, że wśród rywalek znalazła się nie tylko Visser (7.80 s w Toruniu, Polka przegrała z nią o jedną setną), ale też Tobi Amusan. Nigeryjka może aż tak mocno w hali nie imponuje, ale to przecież rekordzistka świata ze stadionu na 100 m przez płotki. Choć w dwóch swoich tegorocznych występach - w Astanie i Bostonie - i tak pobiegła szybciej, niż... kiedykolwiek dała radę to zrobić Polka (7.77 s i 7.75 s). Co nie oznacza, że podobne rezultaty nie są w zasięgu Skrzyszowskiej. Zawodniczka AZS AWF Warszawa dość pewnie awansowała do finału, bez problemu wygrała swoją serię eliminacyjną, z czasem 7.85 s. I świetną reakcją startową, do czego kibice pewnie zdążyli się już przyzwyczaić. Tyle że można odnieść wrażenie, iż czasem Polka ryzykuje w tym aspekcie aż za bardzo. Tak stało się w serii eliminacyjnej w Toruniu - sędziowie uznali jednak, że błąd był minimalny, dopuścili Pię do powtórki. Dziś w Liévin nie mieli litości. Ale też wobec Skrzyszowskiej nie mogli postąpić inaczej. Dopuszczalna reakcja w każdym biegu na wystrzał startera to 0.100 s, gdy ruch zostanie wykonany szybciej, następuje dyskwalifikacja. Polce dziś zmierzono czas reakcji 0.039 s - od razu zobaczyła czerwono-czarną kartkę, oznaczającą koniec rywalizacji. Polka złożyła protest, choć był on i tak ostatecznie skazany na niepowodzenie. Dał jednak możliwość biegu w powtórce finału i okazję do zmierzenia się z Visser i Amusan. Kapitalna walka do samego końca. Rekordzistka świata minimalnie lepsza od Polki Ta druga próba też była nerwowa. Holenderka Visser popełniła ogromny błąd już na pierwszym płotku - wręcz wpadła w niego, przewróciła się. Skrzyszowska zaś świetnie ruszyła, była nawet przed Amusan. Do końca liczyły się już tylko one. Na fotofiniszu to Nigeryjka była minimalnie lepsza, może o dwie setne sekundy. Zmierzono jej czas 7.83 s, ten Polki zaś się... w ogóle nie pojawił. Oznaczało to, że i tak, zgodnie z paragrafem TR 16.8, jest wykluczona z rywalizacji. Była więc ciekawa walka z wielką gwiazdą, ale szukanie sposobu na pobicie rekordu Polski trwa nadal. Może uda się to wkrótce w Toruniu?