Oliwer Wdowik, który debiutuje w lekkoatletycznych mistrzostwach Europy, w piątek miał powody do radości po występie w eliminacjach biegu na 100 metrów. W sobotę pełen nadziei przystąpił do walki o finał. Nawet nie przypuszczał, jak ciężka będzie to przeprawa. To, co działo się w Rzymie, kosztowało 22-latka mnóstwo nerwów. Skandal w biegu Polaka, włoska niemoc organizacyjna. A walczyli o finał sprintu Wpadka z falstartem, zawodnicy przebiegli prawie cały dystans Wdowik biegł w pierwszym półfinale. Wystartował i nawet wyglądało to całkiem nieźle. Tyle że w połowie dystansu zatrzymało się kilku zawodników, a nasz sprinter zorientował się, że coś jest nie tak w okolicach 80. metra. Niemal cały dystans przebiegł na pełnych obrotach, kiedy okazało się, że sędziowie odstrzelili falstart, którego lekkoatleci nie słyszeli. Razem z nami ten bieg oglądała Klaudia Wojtunik, która chwilę wcześniej walczyła o finał na 100 metrów przez płotki. - Co to było? Jak tak można? Przecież oni przebiegi cały dystans - mówiła płotkarka, która prywatnie jest drugą połówką Wdowika. Po kilkunastu minutach bieg trzeba było powtórzyć. Dyskwalifikacja Polaka, choć nie popełnił błędu Jeszcze dziwniejsze sceny działy się w powtórzonym biegu. Sędziowie po raz kolejny odstrzelili falstart. Tym razem wskazali na Polaka, choć wyraźnie było widać, że jako pierwszy ruch wykonał Włoch Matteo Meluuzzo, który biegł na sąsiednim torze. Nasz sprinter poszedł się wykłócać z sędziami. Nie docierały do nich jednak żadne argumenty. Ostatecznie jednak pozwolili Polakowi na start pod protestem. To znaczy, że nasz sprinter został zdyskwalifikowany, ale mógł biec. Dobry bieg Polaka, ale nie zanotowali mu czasu Za trzecim razem udało się w końcu wystartować. Wdowik dobiegł czwarty do mety, ale nie zanotowano jego czasu, bowiem biegł jako zdyskwalifikowany zawodnik. - To był dobry bieg, ale na trzecim kroku poczułem skurcz w nodze. Pojawiło się potknięcie. To wszystko było spowodowane wcześniejszą przerwą. Bieg był luźny, ale nie znałem ani czasu, ani miejsca. Absurdalna sytuacja - grzmiał Wdowik. Już w strefie wywiadów poprosił nas o to, byśmy wykonali telefon do Filipa Moterskiego, szefa sędziów w Polskim Związku Lekkiej Atletyki, który w Rzymie odpowiada za składania protestów. W rozmowie prosił go interwencję, bo nie widział w całej sytuacji swojej winy. Polska ekipa złożyła więc protest, który zakończył się połowicznym sukcesem. Sędziowie przyznali się do błędu Wdowik nie został dokooptowany do finału, jak chciał. Za to cofnięto jego dyskwalifikację i ukarano go tylko żółtą kartką. Przywrócono też czas. Ten wyniósł 10,25 sek. To był 11. wynik. Do awansu do finału zabrakło zaledwie 0,04 sek. Być może, gdyby nie nerwy spowodowane falstartem, którego - jak się okazało - nie było w wykonaniu Polaka, to może urwałby wtedy te setne części sekundy. - Aparatura nie wychwyciła ruchu Włocha, bo ten wykonał ruch barkami, który spowodował, że ruszyłem. Będę domagał się wyciągnięcia konsekwencji albo będę chciał jakąś rekompensatę, bo takiej sytuacji nie powinno dojść - zakończył Wdowik. Polska ekipa walczyła o dokooptowanie Polaka do finału, ale ta część akcji nie zakończyła się sukcesem. "Dziękuję Filipowi Moterskiemu za szybką reakcję i protest, dzięki któremu zostałem sklasyfikowany" - napisał Wdowik w mediach społecznościowych. Najszybszym Europejczykiem został Włoch Marcel Jacobs. Mistrz olimpijski wygrał finał w czasie 10,02 sek. Z Rzymu - Tomasz Kalemba, Interia Sport