Maraton w Londynie każdego roku przyciąga gwiazdy z całego świata. Prestiż i nagrody robią swoje, więc nic dziwnego, że oglądamy tam prawdziwy pokaz ludzkiej szybkości. Tym razem najlepszy okazał się Sisay Lemma, który z czasem 2 godziny, 4 minuty i 1 sekunda o 27 sekund pokonał drugiego na mecie Kenijczyka Vincenta Kipchumbę. Lemma pod koniec wyścigu był już pewny tego, że nikt nie zdoła go wyprzedzić. To dlatego na ostatniej prostej postanowił rozpocząć celebrację swojego zwycięstwa. Biegnąć, pozdrawiał kibiców i machał do nich z uśmiechem na twarzy. Tym samym na drugi plan zeszła walka o wynik do ostatniego tchu. Tymczasem wystarczył wynik lepszy o dwie sekundy, aby otrzymać nagrodę specjalną. Organizatorzy przewidzieli bowiem sumę około stu tysięcy złotych dla biegacza, który złamie barierę 2 godzin i 4 minut. Lemma i tak zgarnął fortunę Teraz o biegaczu rozpisują się media na całym świecie, podkreślając nie tylko jego zwycięstwo, ale również radość, która odebrała mu pokaźną sumę sprzed nosa. Na szczęście dla zwycięzcy, stając na pierwszym miejscu podium, i tak mógł liczyć na spory zastrzyk gotówki. Nagroda dla najlepszych wynosiła bowiem w tym roku około 216 tysięcy złotych. Warto jednak pamiętać, że to absolutna światowa czołówka i niezwykle wysoki poziom sportowy. Maraton w Londynie był rozgrywany po raz 41 po rocznej przerwie spowodowanej koronawirusem. Wśród kobiet najlepszy wynik wykręciła Joyciline Jepkosgei. Kenijka przybiegła na metę z czasem 2 godzin, 17 minut i 43 sekund. AB